⚡ „Posprzątaj ten bałagan W tej chwili ” – krzyknęła Marta, czując, jak krew pulsuje jej w skroniach ze wzburzenia ⚡ . Raptem 10 minut temu prosiła Czy prawdą jest, że równo sto lat temu w Fatimie Maryja, zachęcając do odmawiania różańca, podarowała światu najlepszą broń w walce ze złem? Na zdjęciu młody amerykański żołnierz. Chwilę wcześniej został ciężko ranny. Cierpi, ale jest spokojny. W zaciśniętej pięści, brudnej od krwi i ziemi wznosi różaniec… Autorka tego ujęcia zginie w Afganistanie trzy lata później… Historia tej fotografii staje się inspiracją dla dwóch polskich filmowców: Mariusza Pilisa i Dariusza Walusiaka, do wyruszenia w wielomiesięczną podróż z kamerą przez cztery kontynenty, by przekonać się, czy naprawdę - jak twierdzą katolicy - modlitwa różańcowa może zmieniać bieg historii. Czy to prawda, że to krucjata różańcowa spowodowała, że z Austrii wycofały się wojska sowieckie, a modlitwa różańcowa setek tysięcy demonstrantów spowodowała upadek Ferdynanda Marcosa na Filipinach? Czy sprawdza się mistyczna wizja nigeryjskiego biskupa, że Boko Haram w jego kraju zostanie pokonane dzięki modlitwie różańcowej? Czy milion białych różańców przywróci pokój na Ukrainie? Wielka epicka opowieść o sile różańca, splecionych z nim losach świata i losach pojedynczych ludzi, którym codziennie towarzyszy pogardzana i wykpiwana przez wielu modlitwa - modlitwa, dzięki której na świecie dzieją się rzeczy niezwykłe…

Jestem iskiereczką, która za chwilę zniknie, Jestem gwiazdeczką, która za chwilę spadnie, Jestem słodkim misiem, który za chwilę zaśnie, lecz nasza miłość zostanie… nigdy nie zagaśnie. Kiedyś szczęśliwa byłam. Zawsze uśmiechnięta chodziłam Kiedy Cię poznałam Od razu się w Tobie zakochałam Chwile, które przeżyłam z

- Być może Zachód już nigdy nie zerwie ze stanem, w jakim się znalazł. Bo za swoją wolność będzie musiał zapłacić - a nie ma pewności, czy jest do tego zdolny - mówi Raphaël Glucksmann, francuski eseista, europosełCzy wojna na Ukrainie wpłynęła na francuskie wybory? W jaki sposób zmieniła ich dynamikę?We Francji, podobnie jak w innych krajach europejskich, wybuch wojny był jak trzęsienie ziemi. Gdy tylko się zaczęła, Francuzi kompletnie przestali się interesować wyborami, a skupili całą swoją uwagę na Ukrainie. W samej kampanii pod wpływem konfliktu pojawił się nowy ton w debacie publicznej. Ale też zmienił się język poszczególnych kandydatów, najmocniej u najbardziej proputinowskiego wśród nich Erica Zammoura. Marine Le Pen też nigdy nie ukrywała swoich prokremlowskich zdołała uciec od odpowiedzialności za swoje związki z Kremlem, mimo że przecież dokładnie opisano jej powiązania z rosyjskim reżimem, także publicznie broniła Putina, twierdząc na przykład, że miał prawo anektować Krym w 2014 mimo to przeszła do drugiej tury wyborów, cały czas ma szansę na zostanie prezydentem Francji. Dla mnie to tajemnica, dlaczego w żaden sposób nie poniosła politycznych kosztów tak otwartego popierania Putina. Mimo że Francuzi podeszli z dużą empatią do sytuacji na Ukrainie, przez kraj przetoczyła się potężna fala współczucia dla Ukraińców, to jednocześnie Le Pen uzyskała świetny wynik w pierwszej turze wyborów. Wygląda to trochę, jakby francuska opinia publiczna cierpiała na schizofrenię, z jednej strony popiera Ukrainę, chce jej pomóc, z drugiej głosuje na Le Pen. Nie rozumiem tego - czasami po prostu nie da się wszystkiego zrozumieć. Nie ma natomiast wątpliwości, że gdyby Le Pen została prezydentem, byłby to koszmar. Dla Ukrainy, ale też dla całego Pan o schizofrenii, ale przecież generalnie Francuzi mają przyjazny stosunek do Rosji. Kolejni francuscy prezydenci utrzymują dobre relacje z ciągle powtarzany błąd francuskich przywódców. Ten sam popełniają zresztą przywódcy Niemiec. Ale Berlin utrzymuje przyjaźń z Moskwą z powodu głębokiej zależności od dostaw surowców energetycznych z Rosji - swoją drogą dziś widać, jak bardzo ciąży ona całej Europie. Ale Francja tego typu zależności nie ma. We francuskiej polityce tego nie wszyscy kolejni francuscy prezydenci popełniają ten sam błąd, utrzymując bliskie relacje z Kremlem. Najmniej prorosyjski był Francois Hollande. Natomiast pozostali - Chirac, Sarkozy, Macron - tkwili w iluzji, że bezpośredni dialog między Paryżem i Moskwą przyniesie efekt, że współpraca Wersalu z Ermitażem okaże się rozwiązaniem problemów kontynentu. I te relacje były utrzymywane, mimo że kraje Europy Środkowo-Wschodniej jasno ostrzegały przed tym. Lekceważenie tych sygnałów to największy błąd w polityce zagranicznej Francji w ostatnich zawsze przywiązywała dużą wagę do dobrych relacji z Francją. Najpiękniejszy most nad Sekwaną w Paryżu ufundował pod koniec XIX wieku rosyjski Aleksandra III - choć nie wiem, czy jest niedawna w rosyjskich koncernach naftowych pracował były francuski premier Francois Fillon. Widać ciągłość w tego rodzaju się. Tyle że to nie jest w interesie Francji. W naszym interesie byłoby zachowywać się w sposób dokładnie odwrotny. Powinniśmy wspierać europejską politykę bezpieczeństwa, żeby dysponować odpowiednią siłą w sytuacji konfrontacji z Putinem. Francuski prezydent powinien odwiedzać Tallin, Rygę, Pragę, by budować współpracę militarną. Ale żyjemy w niemieckiej Europie, w której nie dyskutuje się w ogóle o kwestiach bezpieczeństwa, a jedyne, co się liczy, to handel w posthistorycznym świecie. Tyle że wojna na Ukrainie pokazała wyraźnie, że ten sposób myślenia jest już niemożliwy. Zaczęliśmy rozumieć obawy związane z sąsiedztwem z Rosją Europy Środkowej. Choć też nie rozumiem, czemu Emmanuel Macron ciągle dzwoni do Władimira Putina. Co on w ten sposób chce osiągnąć? Uważa, że w ten sposób wytłumaczy mu, że jest zbrodniarzem wojennym? Albo rozważa z nim scenariusze rozwoju sytuacji w Europie po zakończeniu wojny - takiego rozwiązania w Polsce obawiamy się Nie można z Putinem niczego ustalać, dopóki nie poniesie on porażki na Ukrainie. Naszym zadaniem jest zrobić wszystko, by Ukraińcy zdołali wygrać w tej wojnie. Choćby poprzez dostawy broni, o którą prosi strona ukraińska. Trzeba także przestawać kupować cokolwiek w Rosji - po to, by mieć gwarancję, że Europa nie finansuje machiny wojennej. Tymczasem zamiast nałożyć embargo na zakup ropy i gazu z Rosji, kupujemy tych surowców więcej niż kiedykolwiek w historii. Jeśli chcemy Putina naprawdę zatrzymać, musimy z tym skończyć. Z Europy do Rosji nie powinno trafiać ani jedno co sankcje są cały czas mocno w nich luk. Dlaczego? Bo nie można wszystkich rosyjskich banków wyłączyć z systemu SWIFT, gdyż cały czas musi istnieć możliwość przesyłania pieniędzy za surowce energetyczne kupowane w skuteczności tych sankcji widać po kursie rubla, który przestał się dziecko umiałoby tych sankcji uniknąć. Akurat Francja, która nie jest zależna od rosyjskiego gazu, powinna mocno naciskać na to, żeby uszczelnić system sankcyjny. Tak się nie dzieje. Nie bierzemy na siebie roli przywódcy w tym procesie - bo Macron ciągle uważa, że uda mu się dogadać z Putinem. Nie sądzę, żeby on rozmawiał z nim o powojennym układzie sił w Europie. Natomiast jest pewnie przekonany, że w ten sposób uda mu się znaleźć rozwiązanie obecnej sytuacji. Tego nie można dalej ciągnąć, te działania są przeciwskuteczne. Zamiast tego trzeba się skupić na pomocy Ukrainie. Inaczej ta wojna będzie się ciągnąć bez końca, a Putin dalej będzie robił to, co uważa za stosowne. Nie można być ślepym na to, co on robi. Największy problem z Macronem polega na tym, że on zdaje się tego nie dostrzegać. Rosja jeszcze nigdy nie została rozliczona. Po rozpadzie Związku Radzieckiego nie zdarzyło się coś, co by było odpowiednikiem procesów norymberskich po upadku III na nie czas w 1992 czy 1993 już w 1994 r. zaczęła się wojna w Czeczenii, a Rosjanie rozpoczęli proces wymazywania Groznego z map. To najlepiej pokazuje, z jak długim, strukturalnym problemem mamy do 2008 r., po ataku na Gruzję, Sarkozy negocjował z Putinem warunki rozejmu. Teraz Macron negocjuje z Putinem warunki rozejmu na Ukrainie. W podobnym rytmie działa cały Zachód. Jak mawiał Einstein: szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych głęboko uwierzył w to, że historia naprawdę się skończyła. To przekonanie dotyczyło wszystkich: polityków, komentatorów, ekspertów, naukowców. Oni wszyscy uważali, że żyjemy w czasach, w których państwa nie mają prawdziwych wrogów. Koniec zimnej wojny miał być jednocześnie końcem ery wielkich konfrontacji. Nawet gdy Putin doszedł do władzy, gdy rozpoczynał kolejne wojny - w Czeczenii, Gruzji, na Ukrainie - znajdowali kolejne powody, by tego nie dostrzegać. Mimo że przywódcy krajów Europy Środkowo-Wschodniej regularnie przyjeżdżali do zachodnich stolic i ostrzegali. W odpowiedzi słyszeli: tak, rozumiemy wasze traumy, ale straszycie nas tylko duchami własnej historii. Tyle że to zachodni przywódcy nie umieli zmierzyć się z prawdą, którą widać było jak na dłoni. Zamiast tego powtarzali tylko, że owszem, Putin, potrafi grać twardo, ale jest racjonalny, przewidywalny w swoich działaniach, można z nim się dogadać. W ten sposób myśleli dokładnie wszyscy, od George’a Busha przez Baracka Obamę po Donalda Trumpa. Oni wszyscy dawali się oszukiwać - ale było to możliwe, bo oni sami chcieli być okłamani. Na przykładzie Niemiec widać też, że w grę wchodziły poważne biznesy z pewno część tych polityków, którzy ciągle ufali Putinowi, była skorumpowana. Ale większość nie. Po prostu widzieli obrazek, który chcieli zobaczyć - a nie widzieli tego, co było naprawdę. I nie chcieli mieć problemów. Nawet gdy rozmawiali z Gruzinami czy Ukraińcami, to najważniejsze dla nich było: nie róbcie nam kłopotów, nie przerywajcie nam naszego snu o końcu historii. Zamiast tego woleli posłuchać kolejnej pięknej wizji w wykonaniu Dugina lub Surkowa. I dobijali kolejnej transakcji - za tani gaz pozwalali Rosji wziąć sobie kawałek Gruzji lub Ukrainy. Dopiero dziś widać, jak przerażający był to błąd. Gdy naprzeciw siebie masz faszystę, to nie możesz zasypiać - bo gdy się obudzisz, to zauważysz, że on leży obok ciebie w lat temu rozmawiałem z Pana ojcem André Glucksmannem. Właśnie co opublikował swoją książkę „Dostojewski na Manhattanie”, w której opisywał świat po zamachach 11 września 2001 r. I wskazywał w niej na głębokie problemy Zachodu: nihilizm, pustka ideowa, głęboka wiara w koniec historii. Minęły dwie dekady, Pan właściwie powtarza jego słowa. 11 września miał być pobudką - ale nią się nie stał. Z tego by wynikało, że zbrodnie w Buczy też nią nie jeden z powodów, dla którego zająłem się polityką (Raphaël Glucksmann jest eseistą, w 2019 r. został europosłem z ramienia francuskiej Partii Socjalistycznej - przyp. red.). Mój ojciec długo miał nadzieję, że taką formą pobudki dla polityków okażą się jego książki i eseje. Tyle że one nie przyniosły żadnego efektu, patrzono tylko na niego jako na autora bardzo pesymistycznych hipotez, który ciągle tylko opowiadał o wojnach w ojciec świetnie rozumiał Rosję - co go mocno odróżniało od innych intelektualistów zachodnich. Wiedział, że prawdziwa Rosja to nie most Aleksandra III, tylko wojna w Czeczenii czy teraz zbrodnia w że on był pisarzem, więc nikt nie traktował go poważnie. Pomyślałem, że jeśli będę też tylko pisarzem, to osiągnę podobny efekt. Dlatego zdecydowałem zająć się polityką. Mam nadzieję, że w ten sposób uda mi się obudzić innych. Ale czy w ten sposób się uda? Tego nie wiem. Być może uda się coś zmienić - ale być może nie, choć tego wolę nie mówić, nie chcę wpędzać w depresję pana Polacy już są w depresji obserwując, co się dzieje na też nie wykluczam, że Zachód już nigdy nie będzie umiał zerwać z tym stanem, w jakim się teraz znalazł. Bo za swoją wolność będzie musiał zapłacić - a wcale nie ma pewności, czy jest do tego zdolny. Jedyne, do czego będzie zdolny, to dostarczać kolejne prostytutki dla rosyjskich oligarchów, chińskich przedsiębiorców i szejków z Kataru. Być może taka przyszłość czeka Europę brzmi też mam nadzieję, że Zachód jest w stanie powalczyć o coś więcej. Gdy analizuje się sondaże, to widać, że zwykli Francuzi bardzo silnie solidaryzują się z Ukraińcami. I szukają silnego przywódcy, który im pomoże sięgnąć po coś więcej - i są gotowi zapłacić za to w Pana ocenie Europa szuka silnego przywództwa? Przecież były ogromne problemy z zaakceptowaniem Donalda Trumpa - który wcale silnym przywódcą nie był, jedynie na takiego tu nie chodzi o zarządzanie silną ręką w stylu Putina - raczej o silne przywiązanie do wspólnych wartości. Powinniśmy być gotowi zapłacić cenę za to, żeby być z nimi w zgodzie, żeby żyć w pokoju. Do tego nie trzeba polityków, którzy będą biegać po tajdze bez koszulki, z karabinem w rękach. Potrzeba polityków, którzy będą trzymali się zasad. Gdy słucham Ursuli von der Leyen, to słyszę odważną kobietę, mówiącą właściwe słowa właściwym tonem. Ale gdy kończy mówić, wszystko ulatuje. Od razu wracamy do tradycyjnego sposobu myślenia, uprawiania jesteśmy na to skazani? 11 września miał zmienić wszystko, nie zmienił NATO weszły do Afganistanu, rozbiły tamtejsze władze - ale dziś w tym kraju znowu rządzą my się spotkamy na kolejnej rozmowie za 20 lat i znów będziemy utyskiwać, dlaczego Zachód nie umie zareagować na kolejne zamachy albo na kolejne zbrodnie w Buczy?Akurat to niemożliwe. Z prostej przyczyny, jeśli nic się nie zmieni, to za 20 lat nie będzie Ukrainy. A reakcja teraz oznaczałaby spadek PKB o 0,3 proc. Tylko że teraz konsekwencje dla Zachodu są jedynie gospodarcze. Następnym razem trzeba będzie podjąć decyzję o tym, czy wchodzić do wojny, czy nie - bo Rosja zaatakuje jedno z państw NATO. Nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał, żeby przetestować zobowiązania wynikające z artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. A jeśli tego nie chcemy, to trzeba działać zdecydowanie teraz, gdy jedyną ceną jest niewielki spadek PKB. I należy pomóc Ukrainie po to, by obroniła się przed powinna zostać członkiem UE?Tak. To byłoby dobre dla całej Unii, bo pomogłoby wyrwać Europę z tej drzemki od historii, w której teraz się znajduje. I powinniśmy jej pomóc walczyć. Zerwać z tymi ciągłymi dyskusjami o tym, jaką broń wysłać, w jaki sposób ją przekazać. Nie ma się w ogóle nad czym zastanawiać. Trzeba im wysłać każdą konwencjonalną broń, o jaką Kijów poprosi. Gdy tak się stanie, gdy Zachód wprowadzi pełne sankcje na surowce energetyczne, to Putin naprawdę może przegrać. A wtedy w Europie będziemy mieć pokój. Natomiast jeśli Putin wygra, to za chwilę będziemy mieć w Europie wojnę. Dlatego nie można mu pozwolić ofertyMateriały promocyjne partnera
Teraz tylko online, a za chwilę podwyżka. Viaplay pozyskało kolejne istotne prawa sportowe. Tym razem do oferty na wyłączność online wchodzi piłka ręczna i szereg prestiżowych imprez męskich i kobiecych. W ciągu kilku najbliższych lat w Viaplay będzie można oglądać przeszło 40 wydarzeń pod sztandarem IHF. Sklep Książki Rozwój osobisty Psychologia, motywacja Tu i teraz. Chwytaj chwilę. To wszystko, co masz (okładka miękka, Wydawnictwo: Smak Słowa Data premiery: 2019-03-13 Liczba stron: 234 Oferta : 20,83 zł Opis Opis Autor bestsellerów "Bez litości" i "Hell week" z nową propozycją! Wyobraź sobie, że jesteś zupełnie spokojny. Stres, rozkojarzenie, irytacja - zupełnie ich do siebie nie dopuszczasz. Twoje myśli są skupione wokół tego, co właśnie robisz. Co jakiś czas podnosisz wzrok i dostrzegasz otaczające cię piękno. W ciągu dnia czerpiesz z nich energię do dalszego działania. Erik Bertrand Larssen wykorzystuje w tej książce swoje własne doświadczenia, zarówno z kariery trenera mentalnego, jak i osobistego życia. Przy ich pomocy obrazuje, jak czerpać niezwykłą moc z życia tu i teraz. Chodzi przede wszystkim o zmobilizowanie swojej wewnętrznej siły. Tylko dzięki niej będziesz w stanie być naprawdę obecnym w twoim życiu. Właśnie teraz! przyszedł czas na zmianę. Poznaj metodę najbardziej fenomenalnego trenera mentalnego w Norwegii! Zastanawiasz się, jak uwolnić swój potencjał i osiągać wyniki, których się po sobie nie spodziewasz? Trener mentalny Erik Bertrand Larssen sprawia, że rekiny biznesu, najlepsi norwescy sportowcy i zupełnie zwykli ludzie osiągają swoje cele, zarówno w życiu codziennym jak i zawodowym. Jego metoda odnosi sukces, raz za razem. Powyższy opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Tu i teraz. Chwytaj chwilę. To wszystko, co masz Autor: Larrsen Erik Bertrand Tłumaczenie: Drozdowska Karolina Wydawnictwo: Smak Słowa Język wydania: polski Język oryginału: norweski Liczba stron: 234 Numer wydania: I Data premiery: 2019-03-13 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 25 x 206 x 148 Indeks: 31944861 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik. Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane Teraz Mabion, za chwilę BIOTON !!!!P Autor: ~Potencjał 2023-11-28 14:04 1 Treści na Forum Bankier.pl (Forum) publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję Turyści ze względu na ceny skracają pobyty. Jak wynika z informacji platformy rezerwacyjnej w zeszłym roku średni czas rezerwacji krajowych wakacji wynosił 4–5 dni, w tym roku są to średnio 3–4 dni. Polacy ograniczają czas wypoczynku z powodu wzrostu nie tyle samych cen usług noclegowych, ale usług towarzyszących, wyżywienia oraz ceny paliw. W poprzednich dwóch latach ze względu na pandemię większość Polaków została w kraju i tutaj też spędziła wakacje. Dużą rolę odegrał bon turystyczny, który spowodował, że więcej rodaków mogło sobie pozwolić na pobyt w hotelach 3- i 4-gwiazdkowych. – W tym roku jest inaczej. Część osób, które na to stać, zdecydowała się na wyjazd zagraniczny, mimo tegorocznych zniechęcających trudności na lotniskach. Inni całkowicie zrezygnowali z wakacji, a pozostali spędzają urlop w kraju – mówi Natalia Jaworska, ekspert w – Zróżnicowane podejście Polaków do tegorocznych wyjazdów powoduje, że w niektórych regionach jest pusto. Przykładem są Mazury, gdzie nadal ok. 35–40 proc. pokojów jest niewynajętych. Również w Trójmieście nie ma takich tłumów jak rok czy dwa lata temu, choć tu obłożenie jest na poziomie ok. 70 proc. I ogólnie w miejscowościach turystycznych właśnie takie obłożenie się utrzymuje – dodaje. Czytaj więcej Na ostatnią chwilę Topowe lokalizacje w Polsce tego lata to w górach Zakopane, Białka Tatrzańska, Szklarska Poręba, Karpacz czy Szczyrk. Nad morzem największą popularnością cieszą się: Kołobrzeg, Międzyzdroje, Sopot, Jastarnia i Łeba. W przypadku miast wielka piątka to Wrocław, Gdańsk, Kraków, Warszawa i Toruń. – Trzeba jednak powiedzieć, że goście na skutek rosnących kosztów zaczęli swoje pobyty skracać. Teraz standardowy wyjazd to ok. 3–4 dni, podczas gdy w latach 2020–2021 było to średnio ok. 7 dni. Widać zatem, że goście zaczynają oszczędzać. Kolejnym trendem jest też rezerwowanie wyjazdów na ostatnią chwilę. Może być to pokłosie doświadczeń pandemii i jej nieprzewidywalności, jak i niepewnej pogody. Standardem staje się rezerwowanie pobytu na 2–3 dni przed wyjazdem – dodaje Natalia Jaworska. – Ceny musiały pójść w górę, bo nasze koszty rosną szybciej niż inflacja – mówi Leszek Mięczkowski, prezes Grupy Dobry Hotel. – Energia i ciepło tylko w kwietniu w stosunku do marca podrożały prawie o 100 procent. To największy wzrost, chociaż nierównomierny, bo w różnych miastach są różne stawki za energię. Bolą także rosnące ceny żywności. Niestety, w tym roku już kilkakrotnie byliśmy zmuszeni do podniesienia cen w restauracjach – dodaje. Czytaj więcej Powrót cudzoziemców Hotelarze i restauratorzy często mówią również o wyższych kosztach pracy. – Na początku roku podnieśliśmy wynagrodzenia powyżej inflacji – mówi Leszek Mięczkowski. Powoli wracają nad Wisłę cudzoziemcy, bo Polska przestaje być postrzegana jako kraj frontowy. Najwięcej jest ich w Warszawie i Wrocławiu oraz w Poznaniu i Trójmieście. W lipcu pojawili się Skandynawowie, Włosi, Niemcy i Hiszpanie. – To, co mnie cieszy, to że od początku lipca widzimy ich więcej w Krakowie, gdzie pierwsze pięć miesięcy tego roku było naprawdę fatalne. Kilka dni temu byłem w Krakowie na ulicy Floriańskiej i ruch przypominał ten przed pandemią – dodaje Leszek Mięczkowski. Jednym z największych wyzwań, z jakim mierzy się branża hotelowa, są rosnące koszty, energii. Wpływają one na ostateczną cenę pokoju. W pierwszym kwartale 2022 r. pokój w obiekcie 4- i 5-gwiazdkowym można było znaleźć w cenie ok. 250300 zł. Teraz koszt podskoczył do ok. 600 zł. Odszedł za to w niepamięć problem branży związany z brakami kadrowymi. W hotelach pracują głównie kobiety, których na skutek wojny w Ukrainie w Polsce przybyło. Z ostatnich danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że już 307 tys. uchodźców znalazło pracę. Spora część z nich zasiliła branżę hotelową, pracując głównie przy sprzątaniu czy w restauracjach i kuchniach. To oznacza, że pierwszy raz od wielu lat nie ma deficytu kadrowego w hotelach, choć wyzwaniem jest brak znajomości języka. Grzegorz Kaleta, szef działu zarządzania nieruchomościami hotelowymi w CBRE
Żyj teraz a nie za chwilę. Żyj teraz a nie później. Wydaje się, że życie to wieczność, ale to tylko krótka podróż. Ciesz się nią każdego dnia, bo nawet nie zdążysz się obejrzeć za siebie, gdy
Jeśli nie będzie wymiany handlowej, nie będzie usług, nie będziemy pomagać Ukraińcom funkcjonować na rynku europejskim, to za chwilę będziemy mieli kolejną falę emigracji, tym razem ekonomicznej, uważa Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Mokrzycka, 300Gospodarka: Jak ocenia pan wtorkową propozycję władz Ukrainy, która zakłada, że w podnoszeniu tego kraju z gruzów Polska zajmie się odbudową Doniecka w Donbasie, wspólnie zresztą z Włochami? Marcin Nowacki, ZPP: Przyznanie trudnych i bardzo zniszczonych regionów Ukrainy to nobilitacja dla krajów, którym wyznacza się takie martwi pana to, że Donbas jest mocno okupowany przez Rosjan i jego odbudowa może się okazać bardzo odległa? Nie chcę tego oceniać. Poza tym myślę, że propozycja z Lugano to wstępne przymiarki. Wiele się jeszcze może zmienić. Bardzo ciekawy jest natomiast sam koncept aby odbudowę konkretnych regionów Ukrainy powierzyć konkretnym poniedziałkowej wypowiedzi, zanim ten plan został upubliczniony, prezydent Zełenski był dość kategoryczny, powiedziałabym nawet, że postawił Europie zadania, mówiąc, że nie można czekać, i że odbudowa to nie jest lokalny projekt, który dotyczy tylko się z nim, że nie można czekać, dlatego my już działamy. Ukraina straciła 50 proc. PKB. Jak nie zaczniemy działać teraz – nie będzie wymiany handlowej, nie będzie usług, nie będziemy pomagać Ukraińcom funkcjonować na rynku europejskim – to kryzys ekonomiczny będzie się pogłębiał i za chwilę będziemy mieli kolejną falę emigracji, tym razem ma na co czekać, trzeba planować inwestycje typu kolej, drogi, przejścia graniczne. Prezydent Zełenski ma tego świadomość i teraz musi mieć konkretnych partnerów do planowania tych także mówimy, że odbudowa Ukrainy nie może zacząć się dopiero po wojnie. Ona musi rozpocząć się teraz, szczególnie na poziomie współpracy mikro, czyli między mieć świadomość, że tak długo, jak są wystrzeliwane rakiety, inwestorzy nie wejdą tam z twardymi inwestycjami, ale sam proces przygotowania inwestycji infrastrukturalnych wymaga kilku, do kilkunastu miesięcy i nad tym już trzeba zacząć Polska i nasze firmy są przez Ukrainę dostrzegane w tych potrzebach i planach odbudowy? Prezydent Zełenski zaprosił Szwedów do udziału w projektach związanych ze zwiększaniem efektywności energetycznej, a także w masowej budowie zakładów utylizacji odpadów, co uznał w swoim wystąpieniu za jeden z priorytetów. Czy Polska ma zagwarantowane miejsce w tej odbudowie? Takiej pozycji, w kontekście współpracy biznesu na terytorium Ukrainy, nigdy wcześniej nie mieliśmy. Absolutnie tak – jesteśmy dostrzegani. Polska ma wiodącą rolę w relacji business to business – my się na tym skupiamy. Duże projekty to jedno, a drugie – i w tym jesteśmy bardziej zaawansowani – to integracja firm, współpraca handlowa, współpraca logistyczna. Polska stała się głównym hubem logistycznym dla wszystkich branż z Ukrainy. Ale budowanie partnerstwa firm wymaga pracy po obu stronach, stąd nasze bliźniacze inicjatywy i w Polsce, i w jest to, by po naszej stronie zidentyfikować, gdzie możemy i gdzie chcemy działać. Właśnie tego zadania się podjęliśmy. Chodzi nam o zidentyfikowanie konkretnych firm, po nazwach, które chcą podjąć współpracę biznesową z Wąsiński z PIE w niedawnym wywiadzie – w którym zresztą świetnie zidentyfikował kierunki odbudowy i źródła finansowania, bo te same wskazali uczestnicy konferencji w Lugano – podkreślił, że bardziej niż braku szans obawia się bierności polskich firm. Czy pan widzi ich zainteresowanie?Tak. Tylko w czerwcu mieliśmy pięć branżowych spotkań w Polsce. Przychodziło na nie wiele to jest zainteresowanie typu: „z ciekawości posłucham” czy też jednak: „szukam okazji do zainwestowania”? Bardziej: „szukam okazji do współpracy, do wejścia na tamtejszy rynek”. Mówimy o eksporcie, o handlu, o świadczeniu usług. Mówimy również o deklarowaniu dyspozycyjności w zakresie przyszłych chodzi o inwestowanie to jest za wcześnie na realizacje fizycznych procesów. Widzę sporo formalnych ograniczeń, nawet w kontekście ubezpieczeń. Niemniej jednak musimy już dzisiaj budować partnerstwa i przystępować do planowania ubezpiecza tylko eksport?Ubezpiecza relacje handlowe. Rozmawiamy też o tym, aby wprowadzić jakieś specjalne ubezpieczenie dla przewoźników, bo polscy przewoźnicy nie jeżdżą na Ukrainę, a brak możliwości ubezpieczenia – i towaru, i pojazdu – to jeden z ukraiński biznes, który chce współpracować z polskimi firmami operuje z Ukrainy czy może tamtejsze firmy też przeniosły się do Polski czy innych krajów Unii, a teraz próbują wracać i działać u siebie?Tu jest bardzo duża dynamika. Część biznesu się relokuje, także w całości, ale część musi operować stamtąd, bo właściciele czy menedżerowie zarządzający nie mogą przecież opuścić czym polega relokacja ukraińskiego biznesu? Wystarczy zabranie laptopa i już można działać przy dowolnym biurku w UE czy też ukraińskie firmy rejestrują się w Polsce lub gdzieś na terenie Europy?W każdym scenariuszu wymagana jest rejestracja na terenie Unii Europejskiej. Bez rejestracji relokacji się nie da zrobić, nie da się chociażby zatrudnić to się dzieje. Znam nawet firmy produkcyjne, które są w procesie relokacji do warto byłoby w ramach pomocy Ukrainie rozważyć opcji zwrotu do ukraińskiego budżetu podatków PIT i CIT wypracowywanych przez ukraińskie firmy na obczyźnie? Wydaje się to bardziej partnerską forma pomocy niż tylko pomoc podnosili ten pomysł już na początku wojny, odradzałem im to. Według mnie to jest absolutnie widzę dla tego rozwiązania uzasadnienia i nie widzę możliwości prawnej – przez systemy podatkowe krajów Unii. Polska już świadczy na rzecz Ukrainy gigantyczną pomoc, także finansową. Oczywiście, można zwalniać z ceł i na to mamy rozwiązania. Można myśleć o zwolnieniach z VAT, nawet punktowo. Ale nie widzę możliwości relokowania podatków opłaconych w jednym kraju do kraju czy potrzeby?To po prostu jest niepotrzebne, komplikuje sytuację i tworzy jakiś sztuczny myśleć o odbudowie współpracy pan się spodziewa po dwóch dniach konferencji na Ukrainie i spotkaniach z ukraińskim biznesem?Zależy nam, aby zweryfikować nasze subiektywne wyczucie potrzeb ukraińskich firm. Jedziemy po to, aby bezpośrednio z firmami określić, ich największe zagrożenia i potrzeby biznesowe. Chcemy się dowiedzieć, jak widzą swoją perspektywę na utrzymanie się przy tak gigantycznym spadku PKB. Dzięki temu będziemy też mogli, mam nadzieję, zidentyfikować już konkretne firmy, które będziemy chcieli łączyć z polskimi tam z trzema największymi organizacjami pracodawców. Spotkania są hybrydowe, spodziewam się, że łącznie weźmie w nich udział ponad setka także:MRiT chce pomóc polskim firmom wejść na ukraiński rynek. „Ukraina potrzebuje partnerów handlowych”Pomoc dla Ukraińców zwolniona z podatku. Komisja Europejska podjęła decyzjęRosyjska armia na wyczerpaniu. Tempo jej działań w Ukrainie jest nie utrzymaniaZagraniczne inwestycje w Polsce znów pobiją rekord? Wojna w Ukrainie może być poważną przeszkodąDworczyk: Wartość polskiej pomocy militarnej dla Ukrainy to już 1,8 mld euroKatarzyna MokrzyckaDyrektor 300Research, segmentu raportów i konferencji platformy ekonomicznej 300Gospodarka. Wcześniej była zastępcą redaktora naczelnego w Obserwatorze Finansowym, zastępcą szefa działu ekonomicznego w Gazecie Prawnej oraz szefem działu Biznes w tygodniku Wprost. Tłumaczenia w kontekście hasła "i za chwilę" z polskiego na hiszpański od Reverso Context: i za chwilę zacznę krzyczeć. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Nintendo Switch Pro – sprawdź, co już wiemy na temat następcy popularnej konsoli japońskiego producenta. Nintendo Switch to bezapelacyjnie hit japońskiego producenta. Hybrydowa konsola, która pozwala na intuicyjne przełączanie się pomiędzy trybem mobilnym i stacjonarnym podbiła nasze serca. Jak pochwalił się ostatnio japoński producent - od dnia premiery Nintendo Switch, konsola trafiła już do 84 milionów graczy. Co więcej, tylko w 2020 roku po „pstryczka” sięgnęło 29 milionów nowych użytkowników, co sprawiło, że jest to najlepiej sprzedająca się konsola minionego roku. Japończycy pochwalili się również rekordowymi zyskami (na poziomie 6 miliardów dolarów) i znakomitą sprzedażą gier ekskluzywnych. Dodajmy, że wszystkie te wyniki udało się osiągnąć pomimo debiutu konsol nowej generacji od Sony i Microsoftu – PlayStation 5 oraz Xbox Series X / S. Okazuje się jednak, że to nie koniec znakomitej passy Nintendo. Analitycy są zgodni – rok 2021 również będzie należeć do „ojców Mario”. „Motorem napędowym” firmy mają być nie tylko kolejne premiery gier na wyłączność Nintendo Switch, ale również debiut nowej wersji urządzenia – domniemanego Nintendo Switch Pro (bądź Nintendo Switch 2), o którym spekuluje się od miesięcy. Zobacz również:Nintendo Switch 2 najwcześniej za dwa lata. Dlaczego jeszcze tyle będziemy musieli czekać?Pokemon Scarlet and Violet - premiera, pokemony, startery. Co wiemy o nowej grze?Nintendo Switch taniej w Media Markt tylko dzisiaj! "Spodziewam się, że rodzina urządzeń Nintendo Switch ponownie będzie najlepiej sprzedającymi się konsolami w 2021 roku, po bardzo dobrym roku 2020" - Piers Harding-Rolls analityk z firmy analitycznej Ampere Analysis Nintendo Switch Pro – design Nintendo Switch Pro ma być najmocniejszą konsolą przenośną w historii Jak prezentować się będzie Nintendo Switch Pro? Wielce prawdopodobne, iż pod względem designu nie zobaczymy żadnych drastycznych zmian. Urządzenie wciąż będzie dostępne w formie tabletu z odłączanymi kontrolerami. Do naszej dyspozycji oddana zostanie również stacja dokująca, która, podobnie jak ma to miejsce w przypadku klasycznego Switcha, zapewni konsoli dodatkowe możliwości i moc. Nowa wersja konsoli ma być jednak nieco większa i cieńsza od poprzednika, a tym samym bardziej przypominać klasyczne tablety czy duże smartfony. Nintendo Switch Pro – specyfikacja i możliwości Konsola Nintendo Switch zadebiutowała na początku 2017 roku. Następnie, dwa lata później, japoński producent zdecydował się na wydanie dwóch nowych wersji urządzenia Nintendo Switch Lite oraz Nintendo Switch z ulepszoną baterią. Choć bez wątpienia jest to ciekawy sprzęt, to dla wielu użytkowników już w dniu premiery był nieco „zacofany” technologicznie. 6,2-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli w formie tabletu i maksymalna rozdzielczość FullHD w „docku” już w 2017 roku nie wzbudzały większych emocji. Dodajmy do tego zaledwie 32 GB pamięci wewnętrznej i baterię o pojemności 4310 mAh, a mam przed sobą obraz przeciętnego, budżetowego smartfona, a nie topowej konsoli, która bije rekordy sprzedaży. Nintendo w swojej historii niejednokrotnie udowadniało jednak, że mocna specyfikacja to nie wszystko. Dlatego też po Nintendo Switch Pro nie powinniśmy spodziewać się zmiany filozofii firmy. Według dotychczasowych informacji japoński producent chce przede wszystkim poprawić funkcjonowanie urządzenia w formie mobilnej. Nintendo Switch Pro niemal na pewno otrzyma ekran OLED nowej generacji. Oznacza to, że gracze będą mogli liczyć na znacznie lepsze doznania wizualne podczas rozgrywki. Informacje te potwierdził Steven V. Abramson – prezes i dyrektor generalny firmy Universal Display Corporation, która zajmuje się produkcją, jak również licencjonowaniem ekranów OLED. Nintendo wybrało ekrany OLED dla nowego Switch Pro ze względu na korzyści płynące z OLED, jak wyższy kontrast i szybszy czas reakcji - Steven V. Abramson. Spekuluje się, że japońskiego producenta w ekrany zaopatrywać będzie Samsung, który również współpracuje z Universal Display Corporation. Ekran w Nintendo Switch Pro będzie mógł się pochwalić przekątną o długości 7-cali. Niestety, z ujawnionych dotąd informacji, nie zmieni się rozdzielczość ekranu i wynosić będzie zaledwie 1280 x 720 pikseli. Skąd ta decyzja producenta? Najprawdopodobniej chodzi o wydłużenie czasu pracy urządzenia w formie mobilnej. Na pocieszenie pozostaje nam informacja, iż Nintendo zamierza skorzystać z nowego układu firmy Nvidia, który pozwoli na wyświetlanie treści w jakości 4K (tylko w trybie stacjonarnym). Co więcej, Switch Pro ma otrzymać pełne wsparcie dla technologii DLSS. Deep Learning Super Sampling (DLSS) to autorskie rozwiązanie firmy Nvidia, które, w dużym uproszczeniu, wykorzystuje sztuczną inteligencję do renderowania. Sprawia ono, że dana produkcja nie tylko zachowuje wysokiej jakości oprawę graficzną (bez konieczności regulowania ustawień gry), ale również działa zauważalnie płynniej. W praktyce powinno się to przełożyć na dużo płynniejszą rozgrywkę na nowej konsoli Japończyków. Zdaniem dziennikarzy Bloomberga - dziennikarze Takashi'ego Mochizuki oraz Iana Kinga, pod względem mocy, Nintendo Switch pro dorówna PlayStation 4 Pro oraz Xbox One X. Nintendo Switch Pro – data premiery Nie ma miesiąca, aby nie pojawiły się nowe spekulacje na temat daty premiery Nintendo Switch Pro. Początkowo spekulowano, że konsola trafi do nas już pod koniec 2020 roku. Następnie analitycy zaczęli sugerować, że nowa wersja urządzenia zadebiutuje na rynku w 2021 roku. Najczęstszym powodem tych prognoz był spodziewany spadek sprzedaży podstawowego "Pstryczka". Ostatecznie, tak się jednak nie stało. Każdego, kto spodziewa się, że Switch "straci parę" w 2021 roku, czeka gorzkie rozczarowanie. Switch będzie najlepiej sprzedającą się konsolą również w tym roku, napędzany większą liczbą gier na wyłączność oraz nowym, odświeżonym sprzętem - dr Serkan Toto, analityk branżowy z firmy Kantan Games Oficjalnie, Nintendo wciąż milczy na temat Switch Pro. Co więcej, włodarze firmy wielokrotnie podkreślali, iż nie mają, w najbliższej przyszłości, planów wydania nowego urządzenia. Może to być jednak jedynie „zasłona dymna”. Podobnie bowiem sytuacja wyglądał w przypadku odświeżonej wersji konsoli - Nintendo Switch OLED, która zadebiutowała 8 października 2021 roku, a jeszcze kilka tygodni wcześniej włodarze japońskiego producenta zarzekali się, że żaden nowy model urządzenia nie jest w planach. Na premierę Nintendo Switch Pro w 2022 roku nie ma najmniejszych szans. Obecnie najbardziej prawdopodobnymi datami są: pierwszy kwartał 2023 roku (co mogłoby się połączyć z debiutem wyczekiwanej gry The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2) bądź dopiero 2024 rok. Ta druga data wiąże się z ciągnącymi się już od 2020 roku problemami z dostępnością półprzewodników. Między innym z tego właśnie powodu Nintendo ma obecnie bardzo duże problemy z wyprodukowaniem odpowiedniej ilości konsol Switch i Switch OLED, przez co konieczne było obniżenie prognoz sprzedaży konsol na drugą połowę 2022 roku. Nintendo Switch Pro – cena Nintendo Switch to obecnie wydatek rzędu 1400 – 1500 złotych, z kolei Nintendo Switch OLED - 1850 - 2000 zł, czyli niemal dokładnie tyle samo ile w dniu premiery. Warto podkreślić, że urządzenia japońskiego producenta bardzo powoli tracą na wartości. W przypadku Switch Pro będziemy musieli liczyć się ze znaczną podwyżką ceny. Przed premierą wersji OLED spekulowano, że wzrost ceny nowej konsoli będzie na poziomie 20 – 25% w porównaniu do klasycznego „pstryczka”. Oznaczałoby to, że w Polsce cena nowej konsoli wyniesie około 1800 – 1900 złotych. Obecnie, po premierze Switch OLED, wiemy już, że taka kwota nie wchodzi w grę. Nowa konsola japońskiego producenta najprawdopodobniej przekroczy granicę 2000 złotych. Śmiało możemy założyć, że jej cena dorówna kwocie jaką trzeba było w dniu premiery zapłacić za sprzęt nowej generacji od Sony i Microsoftu, a więc około 2200 - 2400 złotych. Aktualizacja 1 - Nintendo Switch Pro z premierą w 2021 roku!? Choć do tej pory wydawało się, że premiera Nintendo Switch Pro w 2021 to mrzonka, to w ostatnich dniach zalała nas fala informacji na temat rychłego debiutu urządzenia. Zacznijmy od raportu serwisu Bloomberg, według którego nowy Nintendo Switch ma zostać zaprezentowany jeszcze przed targami E3, które rozpoczynają się 12 czerwca tego roku. Masowa produkcja konsoli ma ruszyć w lipcu, a światowa premiera przewidziana jest na wrzesień lub październik. Prezentacja przed E3 ma pozwolić wydawcom na ogłoszenie pełnej gamy gier na nowego Switcha podczas samej imprezy. Choć do tej pory sugerowało się, że ze względu na niedobory sprzętowe premiera konsoli nastąpi najwcześniej w przyszłym roku, to jak twierdzi Bloomberg: Dostawcy Nintendo są pewni, że mogą zrealizować zamówienia. Części używane przez Nintendo podlegają mniejszej konkurencji niż te w mocniejszych konsolach rywali. Pikanterii tym rewelacjom dodały informacje, które spływają do nas od licznych sklepów, w tym Amazonu. Na liście produktów meksykańskiego oddziału firmy przez chwilę był dostępny Nintendo Switch Pro. Nieco później nowa konsola Nintendo pojawiła się również w bazie danych francuskiego sklepu Boulanger. W tym przypadku włodarze sklepu byli już mniej ostrożni i graczom udało się uchwycić zrzut ekranu z ofertą. Widać na niej, że Switch Pro wyceniono na 399 Euro, co pokrywa się z wcześniejszymi plotkami na temat ceny urządzenia. Powyższe informacje wskazują na to, że prezentacji Nintendo Switch Pro możemy spodziewać się niemal w każdej chwili. Co faktycznie zaoferuje nam nowy sprzęt japońskiego producenta? O tym powinniśmy przekonać się już niebawem. Aktualizacja 2 - Nintendo Switch Pro wciąż wielką niewiadomą E3 2021 już za nami, a to właśnie na nich Nintendo miało pokazać nowy model knosoli. Co ciekawe, choć przed targami mogliśmy niemal codziennie liczyć na plotki i spekulacje odnośnie nowego sprzętu japończyków, tak obecnie trudno w sieci wyszukać jakichkolwiek "świeżych" informacji. W ostatnich tygodniach wydawało się, że zapowieź Nintendo Switch Pro jest tuż "za rogiem", obecnie jesteśmy w sytuacji, w której tak naprawdę wszystko się może zdarzyć. Wysoce prawdopodobnych scenariuszy jest przynajmniej kilka. Pierwszy z nich zakłada, że Nintendo faktycznie pracuje nad nową konsolą, ale nie zamierza jej wprowadzić na rynek w 2021 roku. Znakomita sprzedaż Nintendo Switch w połączeniu z nadchodzącymi premierami (The Legend of Zelda: Skyward Sword, Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin) powinna zapewnić producentowi stały przypływ gotówki. Wbrew pozorom najbliższy okres świąteczny nie jest najlepszym dla Nintnedo okresem do wprowadzenia nowej konsoli. Nintendo Switch od lat radzi sobie znakomicie w święta i nowe urządzenie mogłoby zaszkodzić głównie japońskiemu producentowi. Dlaczego? Potwierdzono już, że użytkownicy konsol nie traktują Switcha jako konkurencji dla urządzeń Sony i Microsoftu, a raczej jako dodatkowy sprzęt. W tym wypadku model Pro nie konkurowałby o atencję graczy z PS5 i Xbox Series X, a z własym bratem - Switchem. Drugi scenariusz zakłada, że Nintendo ogłosi Switch Pro na jednym z najbliższych Directów i błyskawicznie wprowadzi konsolę na rynek (w przeciągu dwóch - trzech miesięcy od ogłoszenia). Jednocześnie, część gier na konsolę japońskiego producenta otrzymałaby stosowne aktualizacje, które poprawiłby ich płynność i wygląd. Ten scenariusz zagłada premierę w okreśie świątecznym i ostą ofensywę związaną z promocję nowego modelu, a także sprzedaż starszych gier, które teraz będą wyglądać znacznie lepiej. Oczywiście należy również brać pod uwagę sytuację, w której przedstawiciele japońskiego mówią prawdę i faktycznie w planach firmy nie ma nowej konsoli (przynajmniej na razie). Wbrew pozorom ten scenariusz również jest wielce prawdopodobny. Konsola Switch pozostaje liderem na wielu rynkach, a niemal każdy tytuł na wyłączność rozchodzi się w milionowym nakładzie. Nintendo jest obecnie w wyjątkowo komfortowej sytuacji i z całą pewnością nie musi się spieszyć z ujawnieniem nowego sprzętu. Aktualizacja 3 - Nintendo Switch Pro musi poczekać. Japoński producent zapowiada Nintendo Switch OLED Nintendo po raz kolejny pokazało, że jak mało kto potrafi wciąż zaskakiwać. Gdy cały świat oczekiwał premiery Nintendo Switch Pro, japoński producent ujawnił dzisiaj model Switch OLED. Niestety, nie jest to do końca sprzęt, na który czekaliśmy. Nintendo Switch OLED - specyfikacja Switch OLED to zaledwie "przystawka" przed konsolą "nowej generacji" od Nintendo (fot. Nintendo) Nintendo Switch OLED, jak łatwo się domyśleć, otrzymał nowy, 7-calowy ekran OLED, który ma zapewnić "żywe kolory" i "wyraźny kontrast". Do tego możemy liczyć na większą ilość pamięci wewnętrznej - 64 GB, usprawniony system audio w trybie tabletu, nową, lepszą podstawkę z tyłu urządzenia (z regulacją nachylenia) oraz wbudowane złącze LAN (w doku). Oczekiwane wsparcie dla 4K i nowe, mocniejsze podzespoły nie trafią do modelu OLED. Nintendo Switch OLED - cena i data premiery Nintendo Switch OLED ma być większy i ładniejszy, ale niekoniecznie bardziej wydajny. Na szczęście liczba zmian i ich jakość znajduje odzwierciedlenie w cenie urządzenia. Nintendo nie żąda wygórowanej kwoty i Switch OLED wyceniono na niecałe 350 dolarów. Nowy model konsoli otrzymał również datę premiery, ta odbędzie się już 8 października tego roku. Warto przy tym podkreślić, że nowa wersja sprzętu będzie kompatybilna ze wszystkim wydanymi do tej pory akcesoriami i gadżetami. Jako iż, Switch OLED to nie Switch Pro, to wciąż możecie oczekiwać od nas nowych informacji i "przecieków" na temat modelu "Pro". Wielce prawdopodobne, że Nintendo jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa w kwestii tej wersji konsoli. Aktualizacja 4 - Nintendo Switch Pro bez szans na debiut w najbliższym czasie? Nintendo postanowiło zaskoczyć nas na początku tego miesiąca i zapowiedział konsolę Nintendo Switch OLED. Niestety, jej odbiór przez graczy z pewnością nie był taki, jak życzyłby sobie tego japoński producent. Wzbogacona o nowy, lepszy ekran i kilka dodatków nie jest tym czego oczekiwała branża, a więc Nintendo Switch Pro. Dodatkowo, w sieci pojawiły się zarzuty, iż Switch OLED jest typowym "skokiem na kasę". Według najnowszych informacji, Nintendo będzie zarabiać dodatkowe 40 dolarów na każdej sztuce konsoli, ponieważ koszty jej wyprodukowania są większe o zaledwie 10 dolarów w porównaniu ze standardowym modelem. Na te rewelacje zdążyli odpowiedzieć już przedstawiciele korporacji, którzy stanowczo im zaprzeczyli. A news report on July 15, 2021(JST) claimed that the profit margin of the Nintendo Switch (OLED Model) would increase compared to the Nintendo Switch. To ensure correct understanding among our investors and customers, we want to make clear that the claim is incorrect. (1/2)— 任天堂株式会社(企業広報・IR) (@NintendoCoLtd) July 19, 2021 Co ciekawe, w swojej wiadomości Nintendo odniosło się również do plotek na temat Nintendo Switch Pro, podkreślając, że nie ma w planach wydania żadnej nowej konsoli. We also want to clarify that we just announced that Nintendo Switch(OLED Model) will launch in October, 2021, and have no plans for launching any other model at this time. (2/2)— 任天堂株式会社(企業広報・IR) (@NintendoCoLtd) July 19, 2021 Warto jednak przypomnieć, że podobne wypowiedzi mogliśmy usłyszeć w tygodniach poprzedzających ujawnienie Nintendo Switch OLED. Japoński producent przyzwyczaił nas już do tego, że niechętnie dzieli się informacjami na temat nowych urządzeń. Możemy zatem śmiało założyć, że również zapowiedź i prezentacja Nintendo Switch Pro odbędzie się w podobnym stylu i znów będziemy solidnie zaskoczeni. Aktualizacja 5 - Nintendo Switch Pro to teraz Nintendo Switch 2? Japoński producent szykuje nową konsolę Premiera Nintendo Switch OLED już za nami i jak można było się spodziewać, na nowo rozgorzała dyskusja nad pełnoprawnym następcą "pstryczka". Jak donosi znany insider - NateDrake, Nintendo prawdopodobnie zrezygnowało ze stworzenia modelu Switch Pro, w jego miejsce ma powstać zupełnie nowe, next-genowe urządzenie. Nowy model miałby nam oferować wsparcie dla rozdzielczości 4K i płynnej rozgrywki w 60 klatkach na sekundę (choć dotyczy to najprawdopodobniej trybu stacjonarnego). Co ciekawe, do premiery urządzenia miałoby dojść już pod koniec 2022 roku bądź na początku kolejnego. Niestety, NateDrake przekazał nam też mniej optymistyczne wieści. Ponoć domniemane Nintendo Switch 2 nie obsłuży biblioteki gier z klasycznego Switcha. Ma to być spowodowane znaczącymi różnicami między starą i nową generacją urządzenia. Japoński producent ponoć intensywnie pracuje nad tym, aby chociaż cześć tytułów była zgodna pomiędzy urządzeniami już w dniu premiery, ale na pełną wsteczną kompatybilność raczej nie mamy co liczyć. Oczywiście wszystkie powyższe informacje należy brać z lekkim "przymrużeniem oka" bowiem niejednokrotnie przekonaliśmy się już, że Nintendo to producent, który potrafi solidnie zaskoczyć. Nie zdziwiłoby nas zatem gdyby za rok na rynku pojawił się Nintendo Switch Pro, a za kolejne kilkanaście miesięcy Switch 2. Nintendo Switch Pro lub Switch 2 może zadebiutować najwcześniej w 2023 roku W ostatnich tygodniach w temacie Nintendo Switch Pro zrobiło się znacznie ciszej. Premiera Switch OLED zmyliła wielu branżowych ekspertów, którzy pokładali nadzieję w rychły debiut ulepszonej wersji konsoli japońskiego producenta. Choć oczywistym wydaje się, że model OLED to tylko odświeżenie Switcha i w głowach decydentów Nintendo jest już nowy, lepszy model, to jego wdrożenie może nie być zależne tylko i wyłącznie od Japończyków. Gigantyczne problemy z dostępnością modelu Switch OLED idealne obrazują dzisiejsze możliwości produkcyjne większości branżowych gigantów. Również Sony i Microsoft mają problemy, aby zaspokoić popyt na PS5 i Xbox Series X. Przez niedobory półprzewodników cierpi nie tylko branża konsol i gier, ale także wiele innych. Co więcej, zdaniem przedstawicieli firm AMD i Nvidia, które specjalizują się w produkcji podzespołów do komputerów i konsol - w 2022 roku sytuacja na rynku półprzewodników nie ulegnie poprawie. Jensen Huang, dyrektor generalny Nvidii, powiedział, że trwające na całym świecie niedobory układów scalonych prawdopodobnie utrzymają się przez cały 2022 rok, co wpłynie na linię dostaw dla konsol nowej generacji. Co to oznacza dla następcy Nintendo Switch? Niestety nic dobrego. Szanse na pojawienie się nowej, ulepszonej konsoli zmalały praktycznie do zera. Nintendo wciąż może być zadowolone ze sprzedaży standardowego Switcha, a na dodatek model OLED nie miał tak naprawdę jeszcze okazji odcisnąć swojego piętna na rynku. Wprowadzenie Nintendo Switch Pro w 2022 roku będzie zatem dla Nintendo nie tylko problematyczne ze względu na niedobory podzespołów, ale również mało opłacalne. Bardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że nowa konsola japońskiego producenta zadebiutuje w 2023 roku, choć wówczas może nie być to już Nintendo Switch Pro tylko Nintendo Switch 2. Jest "światełko w tunelu" - Nintendo Switch Pro może zadebiutować szybciej niż nam się wydawało Choć Nintendo jak zwykle milczy w kwestii kolejnego wydania konsoli Nintendo Switch, to możemy być niemal pewni, że Switch Pro bądź Switch 2 prędzej czy później zadebiutują na rynku. Okazuje się, że wbrew wcześniejszym informacjom może to nastąpić nieco szybciej, niż nam się wydawało. Jak dobrze wiadomo, niedobory podzespołów sparaliżowały wiele rynków i branż, w tym gaming. Problemy z dostępnością konsol nowej generacji - PlayStation 5 i Xbox Series X/S oraz najnowszych kart graficznych są wciąż na porządku dziennym. Możemy jednak zauważyć, że w ostatnich tygodniach sytuacja na rynku wydaje się poprawiać. W sklepach online coraz łatwiej znaleźć upragnione urządzenia, a ich ceny regularnie, choć powoli, spadają. Coraz więcej wskazuje, że to jednak dopiero początek zmian na lepsze. Przysłowiowe "światełko w tunelu" pojawiło się po jednym z ostatnich wywiadów Lisy Su - CEO firmy AMD. Stwierdziła ona bowiem, że rok 2022 powinien przynieść długo wyczekiwaną poprawę na rynku podzespołów i półprzewodników, a co za tym idzie dostępności konsol. Wciąż zwiększamy produkcję. Oczekujemy, że rok 2022 będzie kolejnym rokiem silnego wzrostu dla konsol. Jeśli spojrzeć na typowy cykl, to szczytowy okres z reguły przypada tak naprawdę na czwarty rok. I tak można oczekiwać, że to właśnie 2023 będzie rokiem największego wzrostu - Lisa Su, CEO AMD Co to oznacza dla Nintendo Switch Pro? Do tej pory wielokrotnie sugerowano, że japoński producent obawia się wydania nowego, droższego urządzenia bowiem przez dłuższy czas nie będzie w stanie na nim odpowiednio zarabiać, a to przez ograniczoną produkcję. Premiera Nintendo Switch OLED pokazała, że Nintendo miało rację, co do swojej oceny sytuacji na rynku. Zwiększona liczba półprzewodników i podzespołów na rynku sprawi, że producent bez problemu będzie mógł dostarczyć na rynek odpowiednią liczbę urządzeń. Idealnym momentem na wprowadzenie nowej konsoli na rynek będzie debiut The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2. Produkcja ta ma zadebiutować pod koniec 2022 roku, jednak nie da się wykluczyć, że jej premiera odbędzie się ostatecznie dopiero w 2023 roku, czyli w 6 lat od pojawienia się na rynku pierwszej części gry i jednocześnie konsoli Nintendo Switch. Trudno wyobrazić sobie lepszy moment na wprowadzenie nowego urządzenia na rynek. Poznaliśmy kluczowe elementy specyfikacji Nintendo Switch Pro? Nvidia ma za sobą wyjątkowe trudne dni. Włodarze korporacji potwierdzili, że nieznani sprawy włamali się na serwery firmy i w wyniku ataku zostały skradzione kluczowe dane i informacje. Hakerzy stojący za włamaniem zdążyli już udostępnić w sieci niektóre ze skradzionych plików. Wynika z nich, że Nvidia ma w planach przynajmniej 6 nowych układów GeForce w planach. Co więcej, możliwe że poznaliśmy również kluczowe elementy specyfikacji Nintendo Switch Pro. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że kolejna konsola japońskiego producenta z pewnością otrzyma GPU od "zielonych". Z najnowszych informacji wynika, że Nintendo Switch Pro miałoby wykorzystać układ graficzny Nvidii z rodziny Ampere z obsługą ray tracingu, a także technologią DLSS - Deep Learning Super Sampling. Szczególnie DLSS byłoby fantastycznym rozwiązaniem next-genowego Switcha. Dlaczego? Najlepiej zobrazuje to poniższy materiał. Warto przypomnieć, że już wcześniej plotkowano o tym, że Nintendo Switch Pro wykorzysta najnowsze, specjalnie zmodyfikowane GPU od Nvidii, które wspierać będzie technologia DLSS. W najnowszych informacjach wspomina się również o układach SoC T234 i T239, które miałyby być przeznaczone dla next-genowego Nintendo Switch. Niestety, na ich temat nie wiemy za wiele. Powstanie następcy Nintendo Switch jest niemal pewne. Bez względu czy będzie to Switch Pro czy Switch 2, to możemy się spodziewać, że zapewni on znaczny skok wydajności w porównaniu do pierwowzoru. Bez szans na Nintendo Switch Pro w 2023 roku? Najnowsze prognozy nie są zbyt optymistyczne W ostatnich tygodniach sporo dzieje się za kulisami Nintendo. Japoński producent poinformował już, że spodziewa się, iż sprzedaż konsoli Nintendo Switch spadnie w drugiej połowie 2022 roku. Powodem tego stanu rzeczy jest utrzymujący się problem z dostępnością półprzewodników. Co więcej, nic nie wskazuje na to, iż sytuacja ta miałaby ulec poprawie nawet w 2023 roku. Takie informacje podał CEO firmy Intel - Pat Gelsinger, który ujawnił, że braki półprzewodników na rynku będą utrzymywać się do 2024 roku, a nie jak wcześniej przewidywano do 2023 roku. Uważamy, że całkowity niedobór półprzewodników przesunie się z naszych wcześniejszych szacunków z 2023 r. na 2024 r., ponieważ niedobory dotknęły już urządzeń wykorzystywanych przy ich produkcji, a uruchomienie niektórych fabryk będzie stanowiło większe wyzwanie - Pat Gelsinger Coraz więcej mówi się też o tym, że spore zapasy półprzewodników zagwarantował sobie w pierwszej kolejności Microsoft, co mogłoby stawiać amerykańskiego producenta w uprzywilejowanej pozycji w nadchodzących miesiącach. Wszystko to sprawia, że wprowadzenie na rynek nowej generacji konsoli Switch może być dla Nintendo zadaniem niewykonalnym. Odrobinę nadziei w serca osób wypatrujących Nintendo Switch Pro bądź Switch 2, mogła wlać wiadomość o przesunięciu premiery gry The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 na wiosnę 2023 roku. Należy bowiem pamiętać, że to właśnie pierwsza część Breath of the Wild była tytułem startowym pierwszego Switch i do dziś uchodzi za jedną z najlepszych gier na tę konsolę. Już wcześniej spekulowano, że Nintendo będzie chciało wykorzystać premierę długo wyczekiwanego tytułu do promocji nowej konsoli. Przełożenie daty premiery The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 może sugerować, że japoński producent chce zyskać dodatkowy czas na przygotowanie nowego urządzenia. Ostatecznie, Nintendo może ponownie przełożyć premierę gry, jednak mało prawdopodobne wydaje się, aby wypadła ona z roku kalendarzowego 2023, nawet jeśli nie uda się przygotować Nintendo Switch Pro do wydania. Nintendo Switch Pro najwcześniej za dwa lata Nie mamy najlepszych wieści dla osób wypatrujących rychłej premiery nowej generacji konsoli Nintendo Switch. Domniemany model "Pro" bądź Nintendo Switch 2 zadebiutuje najwcześniej za dwa lata. Tak przynajmniej uważa analityk branżowy Piers Harding-Rolls z firmy Ampere Analysis. Skąd takie wnioski specjalisty? Otóż uważa on, że w nadchodzących miesiącach i latach sprzedaż Nintendo Switch będzie już tylko maleć. Nawet premiery dużych i oczekiwanych gier (jak choćby kontynuacja The Legend of Zelda: Breath of the Wild) nie pomogą japońskiemu producentowi powrócić do rekordowych wyników, które generował podczas pandemii. Obecnie, według przewidywań analityków z firmy Ampere Analysis premiera konsoli zupełnie nowej generacji od Nintendo najprawdopodobniej odbędzie się w okolicach 2024 roku. Co ciekawe, Piers Harding-Rolls uważa, że wątpliwe jest, iż Nintendo Switch Pro zadebiutuje przed nową konsolą. Co do dokładnie może oznaczać? Cóż, możliwe, iż Nintendo porzuciło plany stworzenia modelu "Pro" i postanowiło całkowicie skupić się na zupełnie nowym sprzęcie. Z drugiej strony wątpliwe jest, aby japoński producent chciał zrezygnować z marki "Switch", która obecnie trafiła już do 108 milionów graczy i jest na najlepszej drodze, aby zostać najpopularniejszą konsolą w historii i tym samym pobić PlayStation 2. Włodarze Nintendo są jednak z całą pewnością świadomi, że przy coraz większych oczekiwaniach graczy - spowodowanych premierą PS5 i Xbox Series X, sprzęt nowej generacji jest im potrzebny. Szczególnie jeśli potwierdzą się plotki o premierze ulepszonych modeli owych konsol, jak choćby PS5 Pro. Idealnym rozwiązaniem dla Nintendo i sympatyków "Pstryczka" byłoby zatem stworzenie modelu Switch 2, który gwarantowałby dostęp do obszernej biblioteki gier ze starszej platformy, jednocześnie zapewniając lepsze wrażenia podczas rozgrywki. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że na nowy sprzęt od Nintendo będziemy musieli jeszcze poczekać, a póki co musimy zadowolić się podstawowym Nintendo Switch, Nintendo Switch Lite bądź Nintendo Switch OLED. Możecie być pewni, że gdy tylko pojawią się kolejne informacje na temat nowej konsoli Nintendo, to od razu damy wam znać. Zobacz również: Wszystko co wiemy na temat konsoli PS5 Slim 59Iwd70.
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/120
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/15
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/395
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/395
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/99
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/272
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/97
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/324
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/157
  • teraz i za chwilę