Leszek Miller: Po samobójstwie syna wykrzyczałem się, a raczej zawyłem z rozpaczy [WYWIAD] Robert Mazurek 10 maja 2019, 07:41
Zawsze lubił błyszczeć. Szastał pieniędzmi, jeździł po świecie, ślub ze swoją byłą już żoną wziął nie gdzie indziej, a w Las Vegas. Przez wiele lat ścigany przez Centralne Biuro Śledcze, zatrzymany i skazany za kierowanie mafijnym, okrutnym gangiem pruszkowskim, dzisiaj zostaje bossem MMA-VIP. W garniturze i muszce pozuje do zdjęć. I jak się okazuje, na razie nie trafi za widzów przecierała oczy ze zdumienia: w ostatni weekend Andrzej Zieliński, pseudonim Słowik, jedna z najważniejszych postaci mafii pruszkowskiej, podczas specjalnej konferencji zapowiadającej organizację czwartej gali MMA-VIP, został przedstawiony przez Marcina Najmana jako boss tejże federacji. Wcześniej zdjęcie ze „Słowikiem” opublikował popularny raper Malik Montana. - Przedstawiliśmy, kto jest bossem MMA-VIP. U nas nie ma żadnego włodarza, jest boss, którym jest Andrzej „Słowik” Zieliński - mówił Marcin Najman w rozmowie z portalem Podczas konferencji „Słowik” paradował po scenie w masce z serialu „Squid Game”. W tle słychać było motyw muzyczny z filmu „Ojciec Chrzestny”.Na gali miał także wystąpić „Misiek z Nadarzyna”, czyli Mirosław Dąbrowski. Były przestępca, gangster, dwukrotnie skazywany, podejrzewany o kierowanie grupą przestępczą. - Był to człowiek, któremu nie warto było wchodzić w drogę w tamtych czasach - charakteryzował przeciwnika Marcin Najman, bo szykował się do walki z „Miśkiem”, mieli stanąć naprzeciw siebie 25 lutego w że to nagłe i dość niespodziewane wejście byłych gangsterów do świata show-biznesu, nie spodobało się tym, którzy chcieli firmować imprezę, czyli włodarzom Kielc. - Kielce wstępnie wycofują się z podpisania umowy z MMA- VIP po mojej interwencji i kontrowersjach medialnych. Współpraca z byłymi gangsterami, takimi jak „Słowik”, to coś obrzydliwego, dlatego dziwię się, że było to rozważane - przekazał radny Marcin Stępniewski w mediach społecznościowych. Nie on jeden jest zdziwiony i zniesmaczony tym, co wydarzyło się w ostatni To jest sytuacja skandaliczna. Wygląda na to, że nasza rzeczywistość zmierza w bardzo złym kierunku, pod hasłem „wszystko jest na sprzedaż”. Sytuacja ze „Słowikiem”, jednym z szefów gangu pruszkowskiego, to efekt pogoni za pieniądzem. Za życiem w świecie najgorzej rozumianego blichtru, w świecie złej celebry. Ta sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca - mówi Arturowi Kiełbasińskiemu z „Dziennika Bałtyckiego” Marek Biernacki, były szef MSWiA. - Celebryci i działacze pseudosportowi w pogoni za pieniądzem szukają czegoś „nowego”. Chcą zainteresować opinię publiczną swoimi pomysłami za wszelką cenę. Chcą wywołać emocje. Bo świat żyje właśnie emocjami. Nieważne jest, jakie to emocje. To zresztą nie jest zjawisko nowe. Nieraz słyszałem, jak mówiono o gangsterach „chłopcy z miasta”. W latach 90. przed rozbiciem Pruszkowa, bardzo wielu celebrytów lubiło się fotografować z „chłopcami z miasta”, popisywać się znajomościami z bandytami. Trzeba ciągle przypominać, że są granice, których nie wolno przekraczać - też warto pamiętać, że zaledwie miesiąc temu, bo 15 grudnia 2021 roku, po wpłaceniu 200 tys. zł poręczenia majątkowego, Andrzej Zieliński, pseudonim Słowik, opuścił areszt śledczy. Siedział w nim piętnaście miesięcy. Wcześniej trafił za kratki w 2017 roku, przesiedział trzy i pół roku, tym razem został zwolniony za poręczeniem majątkowym w wysokości 400 tysięcy złotych. Zdaniem śledczych, Zieliński miał między 2014 a 2018 stać na czele mafii ochraniającej osoby wyłudzające VAT, zarządzać grupą i doradzać oszustom, jak legalizować pozyskane w przestępczym procederze środki finansowe. Jego gang poza przestępstwami gospodarczymi dokonywał rozbojów, fałszerstw, handlował narkotykami. Do grupy Andrzeja Zielińskiego należeli członkowie dawnych stołecznych ekip przestępczych, grupy ożarowskiej i grupy lubi się powtarzać. Kiedy w sierpniu 2013 roku „Słowik” uważany swego czasu za jednego z najbardziej bezwzględnych bossów mafii pruszkowskiej stawał przed bramą więzienia, jego adwokat deklarował: - Mój klient zamierza teraz żyć zgodnie z prawem. Przebywa w Warszawie, chce się skupić na odbudowie relacji z Andrzeja Z. miał wówczas 13 lat, a od 13 lat „Słowik” siedział w więzieniu. - Kiedy się zobaczyli, wpadli sobie ze łzami w ramiona - opowiadał dziennikarzom adwokat. I podkreślał: - Mój klient jest pełnoprawnym obywatelem, a nie gangsterem. Proces resocjalizacji zakończył się sukcesem. Nie wszyscy w to wierzyli i mieli rację, biorąc pod uwagę kolejne zatrzymania i aresztowania „Słowika”. Ale w 2013 roku media rozpisywały się o starym „Pruszkowie”, który próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości i całkiem dobrze sobie z tym radzi.„Stary „Pruszków” powraca! Bossowie gangu widywani są w kurortach, restauracjach i na meczach! Jak za starych „dobrych” czasów. Andrzeja Z. (53 l.), czyli „Słowika” widziano ostatnio w loży dla VIP-ów na stadionie warszawskiej Legii. Śmietance towarzyskiej nie przeszkadzała obecność byłego gangstera. Wybrańcy, których stać było na zapłacenie 600 zł, by pooglądać mecz przy winie i frykasach, nie okazywali mu wrogości. Wprost przeciwnie - przyjęli go jak swojaka. Wiemy też, że „Słowik” nie wyrzekł się starych kompanów. Widywany jest w towarzystwie Leszka D. ps. Wańka. Po wyjściu z więzienia panowie regularnie spotykają się i długo rozmawiają. Czyżby znowu coś razem organizowali? Ostatnio byli razem w Sopocie. Widać, że świetnie się dogadywali. Według naszych nieoficjalnych informacji Słowik, Wańka i Malizna odbyli niedawno już jedno „spotkanie na szczycie” w warszawskiej restauracji. Rozpracowujący gang pruszkowski nie mają wątpliwości, że członkowie zarządu „Pruszkowa” razem będą robić interesy” - pisał w 2013 roku „Fakt”. Artykuł opatrzony był zdjęciami panów około pięćdziesiątki, przyzwoicie ubranymi, podjeżdżającymi pod restauracje całkiem niezłymi samochodami. Siedzieli przy stoliku i rozmawiali. Ale też większość byłych gangsterów prowadzi dzisiaj własne firmy. Są biznesmenami, przynajmniej na takich się kreują. Zarabiają na wyłudzeniach VAT, dokonują przestępstw podatkowych - nikt nie biega po mieście i nie wymachuje pistoletem. Najlepiej świadczy o tym właśnie historia Zielińskiego, czyli „Słowika”, za którym ciągnie się jednak mało ciekawa sława. - Przypomnijmy. „Słowik” był jednym z szefów tzw. mafii pruszkowskiej, która prowadziła krwawą działalność przestępczą. Gdy zostawałem ministrem, ponad 2 dekady temu, w Warszawie codziennie dochodziło do wybuchów bombowych, wymuszano haracze na właścicielach restauracji. Zwykły Polak, zwykły obywatel mógł się czuć zagrożony. To były czasy, gdy porywano ludzi, na ulicach kradziono samochody, wyrzucając z nich kierowców. Dochodziło do pobić, zabójstw, brutalnych przestępstw wymierzonych w ludzi, którzy mieli pecha i zainteresowali się nimi gangsterzy. Między innymi właśnie „Słowik” za to odpowiadał - mówi we wspomnianej wcześniej rozmowie Marek wszystko to prawda, początek lat 90. należał do najkrwawszych, nie tylko na ulicach stolicy. Media co rusz donosiły o kolejnym napadzie, pobiciu, o gangsterskich porachunkach, w których często ginęli niewinni ludzie.„Polska mafia narodziła się w 1990 r. jednocześnie w dwóch miejscach - okolicach podwarszawskiego Pruszkowa i w środowisku Polaków przebywających w Niemczech. W Pruszkowie gang zorganizowali wychowankowie słynnego w czasach PRL bandyty „Barabasza”. W Niemczech skrzyknęli się złodzieje samochodów na czele z Nikodemem S., zwanym Nikosiem. Ambicje kierowania organizacją miał co prawda niejaki Zbigniew N., ale konkurenci podłożyli w jego aucie bombę i N. zamachu nie przeżył. Po zabójstwie „Nikosia” i jego dawnego ochroniarza „Szwarcenegera” oraz sukcesie w bitwie zgorzeleckiej, Pruszków tryumfował. Można zaryzykować twierdzenie, że wyrósł na największą i najbardziej niebezpieczną przestępczą strukturę w Polsce. Poza Krakowem, gdzie jak dotychczas nie udało się ludziom z „Pruszkowa” zdobyć większych wpływów, podwarszawski gang opanował kraj. W większych miastach jego interesów pilnują (pilnowali?) rezydenci. Siatka jest szczelna i precyzyjnie skonstruowana. Być może do dzisiaj gang rósłby w siłę, gdyby nie przerost ambicji poszczególnych pruszkowskich watażków. Początkowo działali zgodnie, ale szybko zaczęli rywalizować o wpływy” - pisał Piotr Pytlakowski, dziennikarz, publicysta „Polityki”.Po śmierci „Barabasza” władzę przejął Zbigniew K. „Ali”, ten, o którym Jarosław Sokołowski, pseudonim Masa, najsłynniejszy świadek koronny, opowiadał, że sporą część swojego życia spędził za kratkami, po nim Janusz P. „Parasol” oraz Andrzej K. „Pershing”. Inne ważne postacie to Zygmunt R. „Bolo”, Mirosław D. „Malizna”, Leszek D. „Wańka”, Wojciech K. „Kiełbasa”, kolega Sokołowskiego, czyli „Masy” i właśnie Andrzej Zieliński, „Słowik”, bez wątpienia jeden z najbarwniejszych gangsterów tej grupy. Zieliński, urodzony w Stargardzie, zaczynał od włamań do mieszkań i kradzieży samochodów w województwie szczecińskim, pierwszy raz trafił za kratki w 1978 roku. Został skazany na półtora roku więzienia za kradzież i rozbicie Fiata 126. W połowie lat 80. przeniósł się do Warszawy, był notowany za włamania, oszustwa i fałszerstwa. Kilkakrotnie trafiał do aresztu, wychodził na wolność z powodu rzekomo złego stanu zdrowia. Skazany za włamania na 6 lat pozbawienia wolności, w 1989 wyszedł na świąteczną przepustkę i dzięki zwolnieniom lekarskim do więzienia już nie wrócił. Ale trafił do niego cztery lata później, tyle że został w 1993 ułaskawiony przez prezydenta Lecha Wałęsę, ponoć dzięki łapówce w wysokości 150 tys. dolarów. Był już wtedy człowiekiem „Pruszkowa”. Tyle że obok działała mafia wołomińska, która de facto była odłamem grupy pruszkowskiej. „Wołomin” przejął tereny na wschód od Warszawy. Tu rządzili bracia N., czyli „Dziad” i „Wariat”, Ludwik A. „Lutek”, Marian K. „Mańka”, Czesław K. „Cebera” czy Andrzej Cz. „Kikira”.Na czym zarabiali? Przemyt spirytusu, papierosów i narkotyków, nielegalne rozlewnie alkoholu i wytwórnie amfetaminy, haracze od kupców, restauratorów, właścicieli agencji towarzyskich, a nawet znanych biznesmenów. Napady na TIR-y, konwoje z gotówką, kradzieże samochodów. Ogromne więc dziwnego, że gang-sterzy zaczęli rywalizować ze sobą, także dawni kompani. Wojciech K., pseudonim Kiełbasa został zastrzelony w lutym 1996 roku przed sklepem spożywczym w Pruszkowie. Zabójcy czekali w dwóch samochodach zaparkowanych po drugiej stronie ulicy. Kolejny był „Pershing”, zginął w Zakopanem, on też za bardzo się szarogęsił, chciał jednoosobowo zarządzać „Pruszkowem”. Koledzy nie byli zadowoleni z takiego obrotu D., pseudonim Wańka, jeden z liderów starego gangu pruszkowskiego, zgodził się swego czasu na rozmowę z Piotrem Pytlakowskim i tak opowiadał o tej wewnętrznej konkurencji, która z czasem przerodziła się w rzeź: „Zginął Kiełbacha, Nikoś, Wariat, Pershing - to fakty. Ale to nie była wojna, to były beznadziejne rozgrywki ludzi. Jakby umieli ze sobą rozmawiać, to by nie strzelali i bomb sobie nie podkładali”.„Wańka” początki grupy pruszkowskiej widział zupełnie inaczej, niż śledczy, którzy ją rozpracowali, czy chociażby „Masa”, stwierdził, że to media wylansowały grupę, a „Pruszków był normalnym, zwykłym miastem, z którego wywodziło się kilka osób. Różnych osób”. Jego zdaniem nie było żadnych założycieli ani szefów gangu pruszkowskiego: jedynie grupa kolegów, a czasem jedynie znajomych. Połączył ich wszystkich przemyt spirytusu na olbrzymią skalę. „W 1989 roku otrzymałem od grupy, nazwijmy ich urzędników państwowych, propozycję, że jest taka możliwość z tym spirytusem, tylko że oni tego nie zrobią, czy ja bym się tym nie zajął?” - opowiadał w rozmowie z Piotrem Pytlakowskim. To byli funkcjonariusze tzw. służb. Chcieli procentu od zysków. Sąd nie uwierzył w „grupę znajomych”, Leszek D. został skazany za założenie i kierowanie gangiem pruszkowskim, wymuszenie pieniędzy i udział w przemycie kokainy. Za kratami spędził 15 lat. Kres wewnętrznej walce dał nie kto inny, a Jarosław Sokołowski, pseudonim Masa. Został zatrzymany przez policję w Korbielowie na Żywiecczyźnie, bawił u jednego ze swoich znajomych. Doniósł na niego jeden z handlarzy w Elektrolandzie Andrzej R., pseudonim Rudy. „Masa” miał od niego wymuszać haracz. W rzeczywistości Jarosław Sokołowski pożyczył mu ponad 100 tysięcy dolarów „na rozkręcenie interesu” i co jakiś czas zgłaszał się do niego po odsetki. „Rudy” oddawał pieniądze lub, jeśli mu ich brakowało, odsetki spłacał sprzętem elektronicznym, który kupował w Elektrolandzie. Nie wiadomo, dlaczego Andrzej R. zdecydował się na współpracę z policją. Jarosław Sokołowski wyszedł na wolność w połowie czerwca 2000 roku po pięciu miesiącach pobytu w areszcie, uzyskując status świadka koronnego. I zaczął sypać. W między czasie powstało Centralne Biuro Śledcze. Powołał je 15 kwietnia 2000 roku komendant główny policji, łącząc działające od 1994 roku Biuro do Walki z Przestępczością Zorganizowaną oraz działające od 1997 roku Biuro do spraw Narkotyków. Najlepszy sprzęt, najlepsi gliniarze, nowe zasady gry. Policja i prokuratura mogły przeprowadzać operacje specjalne, np. zakup kontrolowany, miały szerszą możliwość kontroli korespondencji, dostęp do niektórych baz informacyjnych, powołano wreszcie instytucję świadka koronnego. To był ostatni moment na rzucenie wyzwania gangsterom. Niemal codziennie w kraju wybuchały bomby albo dochodziło do strzelanin. Zeznania „Masy” też miały swoją wartość. Policja przystąpiła do akcji o pseudonimie „Enigma”, decyzję o jej rozpoczęciu wydał właśnie Marek Biernacki, był wtedy ministrem spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Jerzego Buzka. - Uderzyliśmy w Pruszków, zatrzymywaliśmy gangsterów w całym kraju. To było jedno, skonsolidowane uderzenie, ale potem udało nam się wyłapać także tych, którym udało się uciec - wspominał swego czasu. - Nie wszyscy byli zwolennikami przeprowadzenia tej akcji, niektórzy podnosili, że w miejscu starej grupy pojawi się nowa, być może jeszcze groźniejsza, jeszcze bardziej brutalna - tłumaczy Andrzej Zieliński zdążył uciec. Był królem życia, uwielbiał błyszczeć. Szastał pieniędzmi, jeździł po świecie, ślub ze swoją byłą już żoną, Moniką Zielińską, wziął w 1995 roku w Las Vegas. Kiedy funkcjonariusze CBŚ-u wyłapywali w ramach akcji „Enigma” kolejnych gangsterów, on dosłownie zapadł się pod ziemię, był zresztą poszukiwany międzynarodowym listem sierpniu 2001 na antenie programu Pod napięciem w TVN redaktor Marcin Wrona przeprowadził wywiad z żoną „Słowika” Moniką Zielińską, na antenie rozmawiał też telefonicznie z samym „Słowikiem”, który twierdził, że ukrywa się niedaleko Warszawy. Pewnie kłamał, dwa miesiące później CBŚ zatrzymało go w okolicach Walencji w Hiszpanii. Dwa lata później „Słowik” drogą ekstradycji został przekazany z Hiszpanii do 2003 roku dzięki zeznaniom Sokołowskiego, sąd skazał szefów gangu pruszkowskiego na siedmioletnie wyroki więzienia, Zieliński dostał sześć lat za kierowanie gangiem pruszkowskim. Był też oskarżony o to, że stał za zabójstwem byłego komendanta głównego policji - inspektora Marka Papały, ale w 2013 roku wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie został uniewinniony od tego zarzutu. W 2013 roku, jak zapewniał jego adwokat, wychodził z więzienia odmieniony. Tyle tylko że trafił do niego zaledwie cztery lata później. Ostatnio głośno także o innym, nieżyjącym już przestępcy. Od kilku dni na Netfliksie można oglądać „Jak pokochałam gangstera”, produkcję inspirowaną prawdziwą historią wspomnianego już wcześniej Nikodema S., znanego jako „Nikoś”. I trudno oprzeć się wrażeniu, że główny bohater jest w filmie mitologizowany, w każdym razie widz szybko go polubi - przestępca, ale w sumie fajny gość. Jednak film to film, artystyczna, więc własna interpretacja rzeczywistości. Wejście byłego przestępcy, skazanego prawomocnym wyrokiem do świata show-biznesu, to zupełnie inna To, jak zareagujemy, będzie świadczyło o tym, na ile nasze społeczeństwo jest zdrowe. Liczę na to, że wszystkie środowiska to odrzucą. Natomiast co do samych regulacji - to trudno takie wprowadzać. Liczę tu raczej na refleksję środowiska. Jak wspomniałem, są związki sportowe, z tej strony powinna nastąpić reakcja. To nie państwo ma odgórnie tworzyć tego typu zakazy, tylko właśnie związki sportowe, bo one powinny dbać o swoją opinię czy opinię całej dyscypliny - mówi Marek Biernacki. - Ale najważniejsze jest to, żeby obywatele odrzucali takie pomysły i działania. Nie może być tak, aby ktoś przez wiele lat ścigany, skazany prawomocnie stawał się dla młodych Polaków jakimkolwiek wzorcem. To może doprowadzić nas do głębokiego kryzysu społecznego - dodaje były szef nie zgodzić się z Markiem Biernackim. I nie chodzi o to, aby odbierać byłym skazańcom prawa do normalnego życia. Chociaż w tym przypadku mówimy o przestępcy dużego formatu, o człowieku, który mógł i na pewno przyczynił się do wielu ludzkich tragedii. Chodzi raczej o to, aby takie osoby nie pozowały na ściankach, nie gościły w naszych domach i nie pokazywały młodym ludziom, jak żyć, aby zostać człowiekiem sukcesu.***W ubiegłą środę okazało się, że „Słowik” nie wróci za kratki. Sąd Okręgowy Warszawa Praga odrzucił zażalenie Prokuratury Krajowej na uchylenie aresztu tymczasowego. Wciąż toczy się przeciwko niemu kilka spraw karnych, ale wygląda na to, że będzie mógł również nadal zadbać na wolności o swoje biznesy, w tym nową federację tocząca się przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga dotyczy grupy przestępczej, która w areszcie śledczym na Białołęce rozprowadzała kontrabandę oraz narkotyki za prokuratury poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny trzy razy w tygodniu nie jest wystarczający. Sąd jednak nie przychylił się do tej argumentacji. Wobec „Słowika” ma toczyć się także sprawa dotycząca gangu pruszkowskiego i ochranianych przez tę mafię oszustów wyłudzających VAT, a łącznie wobec byłego bossa gangu pruszkowskiego toczyć się mają cztery ofertyMateriały promocyjne partnera
Myślę, że podstawowe pytanie to takie, co prokuratura uczyniła od 29 grudnia 2022 roku, kiedy te informacje pojawiły się w Radiu Szczecin i TVP. Mam wrażenie, że chyba nic - powiedział w Fot. zatrzymany mężczyzna, policja W środę, r., w godzinach popołudniowych rudzcy policjanci zostali powiadomieni przez lekarzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, że trafiło do nich miesięczne niemowlę w bardzo ciężkim stanie. W opinii lekarzy chłopiec miał ślady znęcania się nad nim. Mimo udzielonej natychmiast pomocy medycznej dziecka niestety nie udało się uratować. Policjanci natychmiast zajęli się tą sprawą i zatrzymali oboje rodziców. 30-letni mężczyzna i jego 29- letnia partnerka byli trzeźwi. Obecnie śledczy z wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Rudzie Śląskiej przesłuchują świadków i ustalają przyczyny oraz przebieg tego zdarzenia. Prokurator zdecydował o sekcji zwłok, jej wyniki dadzą odpowiedź na pytanie, co było przyczyną śmierci chłopca. Pod opieką rodziców była jeszcze ich 14-miesięczna córka, która po przebadaniu przez lekarza została przekazana tymczasowym opiekunom. Policja aresztowała 29-letnią Aleksandre Sz. i 30-letniego Mariusza Sz. Para jest podejrzana o brutalne znęcanie się i śmiertelne pobicie miesięcznego dziecka. W Środę w Rudzie Śląskiej chłopiec w ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Katowicach. Tam mimo pomocy lekarzy dziecko zmarło. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok okazało się, że dziecko było katowane od momentu narodzin. Na jego ciele znajdowały się liczne siniaki, ślady pobicia, a nawet gojące się złamania kości nóg. Przyczyną śmierci dziecka był uraz czaszkowo-mózgowy, liczne krwiaki, złamanie kości czaszki. Oprócz świeżych krwiaków były wcześniejsze rany. Nie ma mowy, aby doszło do przypadkowego powstania takich urazów – mówi prokurator Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Śmiertelny cios najprawdopodobniej zadał 30-latek. Miało się to wydarzyć w momencie, kiedy kobieta wyszła na spacer. Para nie przyznaje się do popełnienia żadnej zbrodni. Mariusz Sz. został oskarżony o maltretowanie i zabójstwo dziecka. Aleksandrze postawiono zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. – Został przeniesiony, prawdopodobnie po tym, jak ostracyzmem objęli go inni osadzeni. Ostracyzm to w tym przypadku słowo łagodne. Mężczyźni osadzeni w Areszcie Śledczym przy ulicy Siemińskiego 10 (dawna Wieczorka) w Gliwicach przywitali 30-letniego mieszkańca Rudy Śląskiej wulgaryzmami i głośnymi krzykami –było je słychać za murami, w okolicy aresztu. Inni więźniowie nie chcieli w swoim sąsiedztwie zabójcy niemowlęcia, wykazywali względem niego dużą wrogość – przekazał portal Nowiny Gliwickie. 30-latek trafił już do innego aresztu. Miejsce, w którym będzie czekał na wyrok ze względów bezpieczeństwa zostało utajnione. Źródło: / Super Express Pamiętam, jak w młodości poznałem Czesława Niemena – opisuje początki zajawki Misiek. Był na tyle zafascynowany jego postacią, że planował zapuścić podobną brodę (zrezygnował z tego, bo jego była całkiem siwa, a nie czarna) i zgromadził w domu pokaźną kolekcję kapeluszy. W późniejszych latach wszedł z spółkę z

fot. Facebook Żurom w połowie lipca nagrał film skierowany do Miśka z Nadarzyna. Odniósł się w nim do tego, że sam zrezygnował z roli w filmie Asymetria. Andrzej Żuromski stwierdził, że on sam wysłał wiadomość do reżysera Konrada Niewolskiego z informację, że jeśli Popek gra w filmie – on odcina się od projektu. Misiek zasugerował jednak, że to Niewolski wyrzucił go z filmu. Misiu, ja cię szanowałem i szanuję, ale nie pisz bzdur. Ja sam zrezygnowałem z filmu. Jeśli on opowiada, że mnie z tego filmu wyrzucił, nie wiem skąd masz te informacje, to jest coś innego na rzeczy, bo mi tego w twarz nie powiedział. Powiedziałem ci, że jesteś fajny chłop, ale na internecie to się nie znasz, bo podchodzą cię z jakichś fałszywych kont. Bądź obiektywny w tym co mówisz, bo znamy się, lubimy. Pokłóciła nas sytuacja z Popkiem. Ja Popka wyjaśniłem, to samo z Pomidorem – powiedziałem, co o nim myślę, a ty pocisnąłeś Pomidorowi, a o Popku nic się nie odzywasz, więc ludzie nie wiedzą nawet, jakie masz zdanie o Popku – czy jest on dla ciebie w porządku, czy jednak nie – komentuje Żurom. „Ja filmików z Tobą nie będę już nagrywał…. ja do Ciebie nic nie mam, ale dajesz zakręcić się na tym internecie. Ty tym żyjesz, że jakieś fałszywe konta są zakładane. Zrób se porządek u siebie na Instagramie, bo Ty nie wiesz co tam się dzieje.” – mówi Żurom. Misiek postanowił odpowiedzieć na te słowa. „Chciałbym się odnieść do nagrania Żuroma, że ja się nie znam na Facebooku, że powinienem brać proszki na alzheimera. Po pierwsze nie muszę się znać na Facebooku. Po drugie wziąłem proszki na alzheimera i przypomniało mi się, żebyś skasował moje filmiki, które ze mną masz. Nie życzę sobie, żebyś udostępniał je na swoim profilu…” Źródło: YouTube

Mirosław Dąbrowski vel. Misiek z Nadarzyna, to jedna z rozpoznawalnych postaci w mazowieckim półświatku. Uczestniczył w nim w czasach, gdy przestępczość zorganizowana przeżywała swoje najlepsze lata. „Karierę” zaczynał na bazarze Różyckiego, na popularnym benklu, szukając naiwnych ludzi, podczas gry w 3 karty.

Marcin Najman to w polskim sporcie postać wyjątkowa. Jakby nie patrząc od wielu lat prowadzi zawodową karierę i od niedawna jest twarzą federacji MMA VIP, na której sam występuje. Choć już kilkakrotnie zapowiadał odwieszenie rękawic na kołek, nigdy nie dotrzymał danego słowa i wciąż pozostaje aktywnym sportowcem. A jego kolejna walka się zbliża. Uczestniczył z Legią w Lidze Mistrzów i strzelił gola Realowi. Teraz zagra w IV lidze polskiej! Boniek wbił Szpilkę Najmanowi. Wszystko stało się publicznie Będzie miała ona miejsce na najbliższej gali MMA VIP, która ma się odbyć w marcu. Rywala Najmana znamy od dawna. Będzie nim Mirosław Dąbrowski, znany lepiej "Misiek z Nadarzyna". Dla 60-letniego gangstera to dość spore wyzwanie, aby przygotować się do pojedynku z bądź co bądź zawodowcem, który stoczył wiele pojedynków w karierze. To łączy Izabelę Małysz i Justynę Żyłę. Mało kto o tym wiedział, Małysz przyznał się do tego przed laty Ale i Najman nie próżnuje. Co jakiś czas na jego profilach w mediach społecznościowych można zobaczyć nagrania z sali treningowej, gdzie "El Testosteron" wylewa siódme poty. Ostatnio dołączył wideo, na którym widać jak kopie w worek treningowy. - Po jednym już chyba nie będzie co zbierać… MMA-VIP 4 nadchodzi! - napisał Najman w opisie do nagrania. Sonda Czy lubisz Marcina Najmana? Boniek zaczepił Najmana. Wspomniał o wódce I to właśnie to wideo stało się przyczynkiem do zaczepki ze strony Zbigniewa Bońka. Były prezes PZPN już nie po raz pierwszy wbija szpilkę zawodnikowi mieszanych sztuk walki. W przeszłości panowie często wymieniali zdania w mediach społecznościowych. Tym razem Boniek odniósł się do najbliższego rywala Najmana. - Przecież ten twój rywal już po 60., na ryby z nim możesz pójść, wódeczki się napić... Broń Boże nie bij go - napisał były reprezentant Polski na Twitterze. Na odpowiedź Najmana nie było trzeba długo czekać. - Zbyszku, ja odnoszę wrażenie, że on chce Tobie coś udowodnić - odpowiedział "El Testosteron" na zaczepkę Bońka.

Jednoosobowa mafia. Misiek z Nadarzyna. Posłuchaj 0:00. 25,99 zł. Dodaj do koszyka. Do kupienia w Audioteka Klub. 19,90 zł. Dołącz do Klubu. Wypróbuj przez 14 dni bezpłatnie. Czarna kartka z kalendarza: 5 maja. 5 maja 1997 roku, w Gdańsku, został zastrzelony Wiesław Kokłowski ps. Szwarceneger. Gangster, który wyrastał przy „Nikosiu” dostał 17 kul z pistoletu maszynowego. Wiesław … Czytaj dalejWiesław Kokłowski – egzekucja „Szwarcenegera” Al Capone to jeden z najbardziej rozpoznawalnych przestępców w historii światowego gangsterstwa. Często mówi się o nim „człowiek z blizną”. Pewnie rzadko kto pamięta, skąd w ogóle ten pseudonim. Nie … Czytaj dalejAl Capone: tajemnica blizny „człowieka z blizną” Papież Franciszek napisał wstęp do wywiadu-rzeki z byłym członkiem włoskiej mafii Luigim Bonaventurą, który porzucił przestępczość i od 2006 r. współpracuje z wymiarem sprawiedliwości. Jego zeznania pozwoliły na aresztowanie prawie … Czytaj dalejKsiążka o kulisach `ndranghety ze wstępem papieża Gang obcinaczy palców to według policjantów jedna z najbardziej bezwzględnych grup przestępczych w po drugiej wojnie światowej. Do perfekcji opanowali sztukę porywania ludzi. Zarobili na tym przynajmniej 7 milionów złotych. … Czytaj dalejGang obcinaczy palców: Okup w kawałkach – syn w kawałkach Zachar, czyli Daniel Z., przez wiele lat był szarą eminencją Trójmiasta. W czasach, kiedy wszyscy piszą o niekoronowanym szefie trójmiejskiej mafii – Nikodemie S. ps. „Nikoś”, przypominamy sylwetkę człowieka, o … Czytaj dalej„Zachar”: szara eminencja Trójmiasta? Andrzej „Słowik” Zieliński to jeden z domniemanych szefów tzw. gangu pruszkowskiego. Sporo czasu spędził za więziennymi kratkami. Od kilku znowu jest o nim głośno. Marcin Najman zaprezentował go jako bossa … Czytaj dalejAndrzej „Słowik” Zieliński: głośno o bossie „Pruszkowa Trudnił się nielegalnym handlem dewizami na dużą skalę, przemytem różnych towarów za granicę i do Polski oraz organizowaniem nielegalnej działalności handlowej w krajach kapitalistycznych. Końcówka lat 70. i początek 80. … Czytaj dalej„Nikoś”, ojciec chrzestny polskiej mafii? Ndrangheta to jedna z najbogatszych, najbardziej wpływowych i najlepiej zorganizowanych grup przestępczych na świecie. Prowadzi interesy w różnych krajach Europy, głównie w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Holandii, Belgii, Francji i Hiszpanii, … Czytaj dalejNdrangheta działa na całym świecie. Także w Polsce! Henryk N. ps. „Dziad” ” został obwołany szefem mafii wołomińskiej. Milionów, jak sam przyznał, dorobił się na handlu spirytusem. Pożyczał też pieniądze. Podobno, za długi, przejął pałac pod Warszawą. Jak … Czytaj dalej„Dziad” z Wołomina. Słynni mafiosi znad Wisły Sycylia, lata dziewięćdziesiąte. Na czele prokuratury w Palermo staje Gian Carlo Caselli. Zaczyna się polowanie na mafię. Książka „Polowanie na mafię” Alfonso Rozdziału III Zwłoki i kumple (…) Znajomości … Czytaj dalejWspomnienia osoby zwalczającej włoską mafię Włoska mafia. Sycylia, lata dziewięćdziesiąte. Na czele prokuratury w Palermo staje Gian Carlo Caselli. Na jednego ze swoich podwładnych mianuje on młodego, niestroniącego od wykorzystywania nowinek technologicznych i uciekającego się … Czytaj dalejWłoska mafia – wspomnienia osoby, która ją zwalczała Mafia grzybiarzy? Czy to w ogóle jest możliwe? Patrząc na doniesienia agencyjne to problem, z którymi muszą mierzyć się nie tylko Polacy, ale również Hiszpanie. Na południu Europy patrole policyjne … Czytaj dalejMafia grzybiarzy terroryzuje Europę? Wor w zakonie za kratkami! Hiszpańska policja poinformowała o zatrzymaniu we współpracy z gruzińskimi służbami jednego z przywódców rosyjskiej mafii. Do zatrzymania doszło na lotnisku w Barcelonie. W Rosji mężczyźnie … Czytaj dalejRosyjski mafioso wpadł w Barcelonie. To „wor w zakonie” Sąd w Japonii skazał na śmierć Satoru Nomurę, przywódcę yakuzy w prefekturze Fukuoka za udział w zabójstwie i atakach na trzy osoby. Drugi w hierarchii Fumio Tanoue usłyszał we wtorek … Czytaj dalejYakuza: kara śmierci dla mafijnego bossa Mówi Artur Górski, autor książki „Spowiednik mafii: – Ten, kto nie przewinął się przez podziemie kryminalne – choćby jako osoba opisująca je – nie rozpozna członka mafii. A już na pewno … Czytaj dalejArtur Górski – Jak rozpoznać członka mafii ? Mafia to typowo męska organizacja, w której nie ma miejsca na słabą płeć. Przynajmniej tak wynika z powszechnych stereotypów. W rzeczywistości jednak kobiety mafii zostawiły trwały ślad w historii gangsterskiego półświatka. Jedną ze znanych … Czytaj dalejKobiety mafii są częścią gangsterskiego półświatka Urodzona w 1934 roku Arlyne Brickman dorasta na nowojorskim Lower East Side w rodzinie żydowskiego gangstera. Od najmłodszych lat fascynuje się Virginią Hill, słynną kochanką mafiosów. Arlyne marzy, by – … Czytaj dalejPrawdziwa historia kobiety mafii Jednoosobowa mafia. Misiek z Nadarzyna to nie tylko portret człowieka, ale także panorama czasów, w którym przyszło mu żyć. Misiek to świetny narrator – zajmująco opowiada o swoich przygodach, a … Czytaj dalejJednoosobowa mafia. Misiek z Nadarzyna Zobacz wpisy
Tak zwany Misiek z Nadarzyna to w ostatnim czasie jeden z największych krytyków Jarosława Sokołowskiego ps. Masa. Twierdzi, że w swoich książkach gangster kłamie i konfabuluje. Dodaje, że odradza w ogóle ich czytanie, ponieważ fakty o których pisze mijają się z prawdą.
Poznański raper usłyszał zarzut spowodowania uszczerbku na zdrowiu jednej z mieszkanek Poznania. Raper miał ją uderzyć po tym, jak kobieta zwróciła mu uwagę, że jego agresywny pies pogryzł jej szczeniaka. O sprawie informowaliśmy przed kilkoma dniami. Poszkodowana kobieta całą sprawę opisała na Facebooku: – Jeden z psów rzucił się na moją 5-miesieczną cavalierkę. Był spuszczony ze smyczy i bez kagańca. O mało jej nie zagryzł. Na szczęście udało mi się szybko zareagować i odciągnęłam tego psa od mojego szczeniaka. Oczywiście nakrzyczałam na właściciela, że spuszcza ze smyczy agresywnego psa i za to mi się oberwało. Uderzył mnie z całej siły w twarz, upadłam na ziemię, chwilowo straciłam przytomność. Facet uciekł. Poszkodowana oraz Internauci wpadli na trop mężczyzny po zdjęciach, które zrobili świadkowie wydarzenia. Jak informuje TVP 3 Poznań, Dominik K. sam zgłosił się na komisariat i złożył wyjaśnienia, a po przesłuchaniu wydał oświadczenie. – Publikacje pojawiające się w mediach zawierają informacje niezgodne z prawdą, co w sposób jednoznaczny narusza moje dobra osobiste. Wskazuję, iż w chwili obecnej toczy się postępowanie przygotowawcze i sprawa jest wyjaśniana przez organy ścigania. – poinformował raper. Pełna treść oświadczenia jest dostępna tu: Oświadczenie Kaczora w sprawie pobitej kobiety. Raper udzielił również komentarza Gazecie Wyborczej, potwierdzając, że to faktycznie on był w niedzielę na Cytadeli i ma związek z tą sprawę, ale według niego informacje podawane przez media nie są prawdziwe. – W 99,9 procent to kłamstwo. – stwierdził. Raperowi grozi nawet 5 lat więzienia W piątek, Prokuratura Rejonowa Poznań-Stare Miasto postawiła Kaczorowi zarzut z artykułu 157 Kodeksu karnego. Raper jest podejrzewany o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu za to do 5 lat pozbawienia wolności. – informuje poznański oddział TVP. – Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Z przedstawionego przepisu wynika, że jako uszczerbek na zdrowiu ustawodawca uznaje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia. Kaczor się nie przyznaje – Nie przyznał się do tego przestępstwa. Złożył wyjaśnienia przedstawiając swoją wersję wydarzeń, która będzie weryfikowana w trakcie dochodzenia. – mówi mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Po wydaniu kilka dni temu oświadczenia, Kaczor nie informuje na razie o postępach w sprawie. W swoich social mediach raper zdaje obecnie relację z pobytu w Karkonoskim Parku Narodowym. deWwdAv.
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/329
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/381
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/206
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/105
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/141
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/346
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/103
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/103
  • b2u0hyjw3s.pages.dev/197
  • misiek z nadarzyna śmierć syna